Faza popołudniowego wzrostu to wprawdzie nieco większa aktywność, ale to zasługa KGHM. Tylko na tej spółce notowania wyraźnie wzrosły, a wraz z nimi zwiększył się obrót. Reszta spółek pozostała bierna.

Sesja rozpoczęła się lekkim spadkiem cen, co było reakcją na równie niewielką przecenę na rynku amerykańskim w dniu poprzednim, a także niemrawe nastroje na rynkach azjatyckich. Ten początkowy spadek został zniwelowany jeszcze na początku dnia. Ceny wyszły nad poziom poniedziałkowego zamknięcia. Problem w tym, że nie przebywały tam długo. Popyt był słaby, co spowodowało powrót w okolice otwarcia, a później pod poziom poniedziałkowego minimum. Powiększenie spadku oznaczało kurczenie się zwyżki, jaka w poniedziałek się pojawiła względem zamknięcia z czwartku. Spadek był powolny. W jego trakcie pojawiła się mała korekta, ale niczego nie zmieniła. W połowie sesji ceny znalazły się pod dołkiem z czwartku. To należało odczytywać jako test wsparcia. Wsparciem testowanym wczoraj było dolne ograniczenie kanału wzrostowego, jaki dało się wyznaczyć na wykresie cen kontraktów.

Powrót nad czwartkowe minimum i powolny wzrost sygnalizowały możliwość obrony, choć rynek ma zwyczaj wracać i testować taki poziomy dwukrotnie. Tym razem do testu nie doszło, na co wpłynęły dwa czynniki. Pierwszym była publikacja danych dotyczących gospodarki amerykańskiej. Okazało się, że dynamika sprzedaży detalicznej w USA była zdecydowanie lepsza od oczekiwań, co było podstawą do poprawy nastrojów. Ta poprawa była nieznaczna. Bardziej znacząca zwyżka, do okolic porannych notowań, pojawiła się, gdy KGHM ujawnił plan skupu akcji w celu umorzenia. Spółka poświęci na to 3 mld zł do końca 2014 roku. Uzasadnieniem dla takiego ruchu jest przeświadczenie zarządu, że notowania znajdują się poniżej ceny godziwej oraz wycen analityków. W szczególności aktualna wycena jakoby nie uwzględ-

nia wyników prowadzonych obecnie projektów. Skutkiem tego był wzrost kursu akcji o ponad 5 proc. Zainteresowanie pozostałymi spółkami pozostało niewielkie, co nie pozwoliło na wyznaczenie nowego szczytu sesji, a tym samym nie ma podstaw, by stwierdzić, że poziom wsparcia definitywnie się obronił.