Indeks przemysłowy Dow Jones stracił wczoraj na wartości 2,05 proc., a średnia pięciuset spółek w ramach indeksu S&P obniżyła się o 2,21 proc. Indeks Nasdaq spadł o 2,43 proc. Za powód przeceny podaje się zgodnie wydarzenia zza oceanu, czyli w tym wypadku z Europy. Nastroje popsuła aukcja obligacji niemieckich. Wczoraj oferta obligacji nie została w pełni wykupiona, na co rynki zareagowały nerwowo. Nie jestem przekonany, czy taka reakcja jest zasadna. Co bowiem pokazuje taki wynik aukcji? Że nie ma popytu na niemieckie obligacje? Oczywiście, że jest popyt. Sprawą sporną jest cena. Rząd niemiecki nie przyjął ofert, które zmuszałyby go do wypłaty zbyt wysokiego oprocentowania. Moim zdaniem to słuszna decyzja i lepsza niż sprzedaż całości oferty po gorszych cenach. Faktyczny wynik aukcji pokazuje, że Niemcy nie widzą konieczności walki o kapitał w przeciwieństwie do innych krajów, które kapitału łakną, i które zmuszone są do sprzedaży obligacji po bardzo niskich cenach. Postawa Niemców jest twarda i czy to jest powód do paniki? Moim zdaniem nie.
Komentarze amerykańskich analityków z każdą sesją spadku są coraz bardziej emocjonalne. Jeden z cytowanych analityków stwierdził, że na rynkach panuje coraz mniejsze przekonanie, że Europa sobie poradzi z kryzysem. Ja twierdzę wręcz odwrotnie. Rynki zachowują ostrożność, ale z przeświadczeniem, że jednak Europa z kryzysu się podźwignie. Gdyby rynki faktycznie dyskontowały krach Europy i jej rozpad, bylibyśmy zupełnie gdzie indziej.
A spadek cen? Cóż, patrząc na podobieństwa obecnej sytuacji do tego, co działo się choćby na początku 2009 roku, można powiedzieć, że tu nie ma niczego nowego. Świat przypatruje się wsparciu indeksu S&P500 na poziomie 1150 pkt. Niektórzy już proponują, by dokonywać zakupów nad tym wsparciem, ale w przypadku jego pokonania szybko wyjść z rynku. To tylko skłania do oczekiwania, że to wsparcie faktycznie będzie testowane, a i pewnie naruszone, by tych próbujących strząsnąć. Rynek może i jest wyprzedany, ale jeszcze nie na tyle, by takiej akcji nie przeprowadzić. Ona pewnie pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu, a więc teraz nie jest wykluczone, że doświadczymy jakiegoś odbicia. Na naszym rynku oznaczałoby to ruch w kierunku wtorkowego szczytu.