Coraz głośniej zadawane są pytania o rolę rynku finansowego we współczesnej gospodarce, o pozycję instytucji finansowych, a także o wpływ świata finansów na życie społeczne. Nie ma co kryć, większość z tych pytań będzie zapewne wręcz napastliwa. Może nawet bardziej niż w 2008 r. po upadku Lehman Brothers i gorączkowych reakcjach rządów i banków centralnych na ryzyko totalnego chaosu w światowym systemie finansowym.
Czy rynki finansowe nie odgrywają zbyt dużej roli we współczesnym świecie? Czy ich silny wpływ na gospodarkę nie powoduje poważnych zaburzeń w życiu społecznym? Dlaczego rządzący ratują przed bankructwem instytucje finansowe, a są niechętni ratowaniu firm z innych sektorów lub wręcz odmawiają im takiej pomocy? To ostatnie pytanie jest w Polsce często stawiane w kontekście zapaści w sektorze budowlanym, który oczekuje pomocy państwa w krytycznej dla tej branży sytuacji. W naszym kraju banki ani jakiekolwiek inne instytucje finansowe nie sięgnęły po pomoc publiczną w obliczu kryzysu 2007/2008, więc ta kwestia nie wzbudza skrajnych emocji. Ale obrazki z całego świata dotkniętego odczuwalnym przez duże grupy społeczne spadkiem poziomu życia, a zwłaszcza z południa Europy, nie pozostawiają złudzeń. W dosyć powszechnym odczuciu finansiści to pazerni, zdemoralizowani, nieczuli na potrzeby innych, ale bardzo wpływowi ludzie. A rynki finansowe to miejsce załatwiania mętnych interesów. Jakże negatywny to wizerunek naszej branży! I wielu finansistów powie, że bardzo niesprawiedliwy, prawda?
Ale jakież ma być wyobrażenie społeczne o sektorze finansowym, gdy co i rusz słychać o jakichś nieprawidłowościach czy wręcz oszustwach. Klasycznym przykładem może być afera dotycząca sposobu ustalania stawki LIBOR. Stawki, na której oparte są instrumenty finansowe o niewyobrażalnej wręcz dla przeciętnego człowieka wartości 350 bln dolarów, czyli wielokrotności sumy rocznego PKB wszystkich krajów świata. Na naszym krajowym podwórku też bez trudu znajdziemy bulwersujące przykłady, jak choćby właśnie przerwaną kilkuletnią karierę bardzo głośnej piramidy finansowej.
U podłoża tych wszystkich wydarzeń, psujących opinię sektorowi finansowemu, leży zwykła chciwość, pazerność, lekceważenie prawa, ale również brak wyobraźni i zasad etycznych. Pokusa osiągnięcia zysków na skróty zawsze będzie towarzyszyła działalności gospodarczej. I naiwnością jest twierdzenie, że dobre prawo w tej dziedzinie zapobiegnie takim zachowaniom. Ani perfekcyjne stanowienie prawa, ani jego sprawne stosowanie i egzekwowanie nie sprawią, że zostaną wyeliminowane afery i nieuczciwość. Co najwyżej sprawcy zostaną szybciej wykryci i ukarani. Ale nie wszystkie naganne zachowania łamią normy prawne. Przecież prawo ze swej natury podąża zawsze niejako jeden krok (czasem więcej) za rozwojem każdej dziedziny. Najpierw kreatywność ludzka pozwala na postęp w tej dziedzinie, a dopiero potem tworzy się normy prawne regulujące działalność w tym zakresie.
Tam, gdzie nie ma jeszcze uregulowań prawnych lub są one słabej jakości albo kiepsko egzekwowane, pozostaje jeszcze etyka. Na szczęście! Bo rozwój rynków i instrumentów finansowych następuje bardzo szybko. I często trudno dopasować jednoznacznie normę prawną wynikającą z obowiązujących przepisów do konkretnej sytuacji. Wsparciem może być etyka zawodowa. Poziom komplikacji świata finansów sprawia, że w wielu sytuacjach już raczej nie wystarczą ogólnie przyjęte normy moralne. Niejednokrotnie dochodzi do konfliktu dwóch wartości i pracownik instytucji finansowej musi dokonać wyboru jednej z nich. Zdarza się, że ten wybór jest dosyć trudny, nawet przy jak najlepszych intencjach osoby podejmującej decyzję.