Impuls wzrostowy ma zazwyczaj coś z hiperboli. Nie chodzi o to, że każdy impuls przypomina swoją dramaturgią szczyty hossy, ale często dynamika zmian cen w końcowej fazie impulsu wzrostowego jest wyraźnie większa niż w fazie początkowej. To jest przejaw zrozumiałego mechanizmu wynikającego z napływu kapitału przyciąganego przez zaistnienie wzrostu cen akcji. Wzrosty i medialny wokół nich szum przyciąga nowych chętnych. Ceny rosną do chwili, gdy ten napływ przestaje wystarczać.
Sądząc po wyglądzie wykresu tygodniowego indeksu WIG20 (Wykres_1) faza przyspieszenia zwyżki właśnie trwa. Na razie dzienne zmiany są jeszcze relatywnie małe, ale nie jest wykluczone, że w trakcie zbliżających się kilku dni wzrost jeszcze przyspieszy. Gdzie zatem może nas to zaprowadzić? Jak widać na wykresie, równie dobrze za tydzień możemy być 100 pkt. wyżej. Nie chodzi tu tylko o linie, ale też o to, że ruch wynoszący w trakcie tygodnia 100 pkt. to żaden wyczyn. Niemal tyle indeks wykonał podczas ostatnich pięciu dni. Powtórzenie tego nie jest więc ponad siły kupujących. Problem w tym, że w takim tempie rynek za długo nie pociągnie. Stąd wniosek, że wkrótce czeka nas korekta.
W poprzedniej „Weekendowej...", a także w trakcie tygodnia, zwracałem uwagę na przebieg notowań amerykańskiego dolara. Wartość dolara mierzona Indeksem Dolara od września rosła (Wykres_2). Teoretycznie było to zaskakujące, zważywszy, że właśnie we wrześniu pojawiła się informacja o dalszym luzowaniu ilościowym w USA, co amerykańskiej walucie nie powinno sprzyjać. Zwyżka trwała do połowy listopada, ale jej skala nie była na tyle duża, by zanegować spadek, jaki miał miejsce na początku września. Zatem wspomniane luzowanie odciska tu swoje piętno. Teraz dolar osłabiając się (co sprzyja rynkom akcji) zbliża się do dołka z września, a właściwie najpierw do dołka z października. Nie jest wykluczone, że te dołki będą naruszone, ale nie jestem przekonany co do tego, że ten ruch będzie długo kontynuowany. Mi obecny wykres Indeksu Dolara przypomina to, co działo się na indeksie WIG20 podczas ostatniego roku, czyli wahania w ramach kanału lekko spadkowego. Zbliżenie się do dolnego ograniczenia powinno wywołać przynajmniej zatrzymanie spadku, a pewnie i wzrost.
Gdy nasz rynek zalicza coraz wyższe poziomy, ciekawe rzeczy dzieją się w USA. Rzućmy okiem na wykres indeksu przemysłowego Dow Jones (Wykres_3). Okazuje się, że ostatnie dwa dni wyraźnie odbiegają od tego, jak zachowuje się nasz WIG20. Indeks przemysłowy zanotował bowiem lekkie spadki, a więc oddalił się od szczytu zwyżki. Tym samym pojawiła się możliwość odczytania tego zachowania jako przesłanki potwierdzającej wcześniejsze przypuszczenie, że rynek amerykański znajduje się w fazie odreagowania poprzedniej fali spadków. Fazie, która prawdopodobnie właśnie się kończy.
Amerykanie mają swoje powody, by powstrzymywać się z zakupami. To naturalnie ciągle trwające negocjacje w sprawie fiskalnego klifu. Rok się kończy, a tym samym kończy się czas, by porozumieć się w sprawie ograniczenia skali fiskalnego dostosowania. Ostatnia fala zakupów tłumaczona była nadziejami na to, że porozumienie zostanie zawarte. Teraz spadek będzie tłumaczony obawami, że porozumienia jeszcze nie ma. Mnie jedynie zastanawia fakt, że indeks przemysłowy osiągnął linię trendu spadkowego i się od niej odbił. Gdyby to był początek nowej fali spadków, a na potwierdzenie tej tezy musimy jeszcze poczekać, to istniałaby możliwość zejścia do okolic 12000 pkt. Tuż nad tym poziomem można wyznaczyć punkt biegu kilku linii. Ten punkt jest o tyle ciekawy, że znajduje się w takiej odległości od szczytu ostatniego tygodnia, by druga fala spadków była podobnej wielkości do pierwszej fali spadku. Nie twierdzę, że tak musi być, ale niewątpliwie jest to interesująca obserwacja.