Wprawdzie rozpiętość sesji przekraczała 30 pkt, to jednak trudno uznać, że sesja obfitowała w znaczące wydarzenia. Istotny ruch cen pojawił się jedynie na początku dnia.
Notowania ruszyły w pobliżu zamknięcia z poniedziałku. W trakcie prologu, a więc zanim ruszył rynek kasowy, ceny kontraktów wzrosły o 10 pkt względem otwarcia. Ten przejaw małego optymizmu miałby znaczenie, gdyby został potwierdzony przez zachowanie kupujących na rynku akcji. Dalsza zwyżka skutkowałaby bowiem zbliżeniem się do poziomu oporu na 2615 pkt, a tym samym pojawiłaby się możliwość jego testu. Ewentualne pokonanie 2615 pkt oznaczałoby, że nastawienie trzeba byłoby zmienić na pozytywne, a korektę spadkową uznać za zakończoną. Takich wniosków jednak nie można wyciągnąć, bo z chwilą rozpoczęcia notowań na rynku kasowym popyt się ulotnił. Ceny spadały. Minimum dnia zaliczyliśmy krótko po godz. 10. Później rynek wszedł w wielogodzinną fazę bezruchu.
Zmienności nie sprzyjał niemal pusty kalendarz publikacji danych makro. Przed południem poznaliśmy zaskakująco wysoką wartość wskaźnika ZEW w Niemczech. Rynek nie zareagował, ale to była dobra wiadomość. Później były wyniki amerykańskich spółek i małe rozczarowanie sprzedażą używanych domów w USA. Sesja zakończyła się umiarkowanie pesymistycznie, ale to tylko potwierdza obowiązującą nadal korektę spadkową.