Próba ciekawa, gdyż już do końca dnia nie udało się niedźwiedziom doprowadzić do nowych dołków. Jednak faktem jest, że ta zwyżka była zbyt mała, by przekonać uczestników rynku, że to już koniec korekty i przewagę zyskuje popyt.
Ostatnią składną akcję popytu, która teoretycznie mogłaby wskazywać na powrót kupujących, była zwyżka cen ze środy. Jednak nie udało się popytowi obronić poziomu startu tej zwyżki. Tym samym została ona w całości zanegowana. Zanegowany został więc optymizm, jaki za nią stał. Wczorajsze minima tylko to potwierdzają. Jednak nie oznacza to, że można o tej środowej zwyżce zapomnieć. Jej znaczenie jest teraz symboliczne, ale także ma praktyczne przełożenie na działanie na rynku. Jej szczyt, czyli okolica 2545 pkt, jest obecnie pierwszym poziomem istotnym dla myślących o grze na wzrost cen. Wprawdzie tylko tych krótkoterminowych, ale jednak. Jeśli pokonany zostałby ten lokalny szczyt, doszłoby do pełnej negacji środowego i wczorajszego osłabienia. Popyt ponownie zyskałby argumenty.
Nic takiego nie miało na razie miejsca. Dziś o korekcie mogą zadecydować dane makro, a w szczególności raport o stanie amerykańskiego rynku pracy. Przypomnę, że tym razem liczą się nie tylko liczby dotyczące stycznia, ale także rewizja danych o etatach z ubiegłego roku.