Pierwsza połowa sesji przebiegła bowiem na próbie zbliżenia się do poziomu oporu. Oporem jest obecnie szczyt z ostatniej środy, a więc jest to okolica 2545 pkt. Gdyby ceny zostały wyniesione ponad ten poziom, można byłoby mówić o sygnale zmiany nastawienia w krótkim terminie, a tym samym sygnale wskazującym na możliwość zakończenia fazy osłabienia notowań. Początkowa przewaga kupujących wskazywała na możliwość testu oporu. Zwyżka zatrzymała się kilka punktów niżej i popyt osłabł. Już w południe ceny oddalały się od szczytu dnia.
W trakcie drugiej części sesji ceny spadały. Tempo spadku było powolne, ale z każdą godziną rynek był niżej. Najpierw pokonane zostało minimum z piątku, a krótko przed zakończeniem dnia pokonany został poziom minimum z czwartku. Tym samym powiększona została skala korekty spadkowej. Korekta trwa od miesiąca. Jej powiększenie po nieudanej akcji popytu sprawia, że trudniej jest teraz poszukiwać argumentów za zakończeniem osłabienia. Popyt miał swoją okazję, ale ją zmarnował. Skutkiem jest rozczarowanie. Inna sprawa, że to rozczarowanie nie jest uzasadnione, gdyż nadzieje na wzrost nie miały podstaw. Podstawą byłby sygnał pokonania oporu, ale ten się przecież nie pojawił. Kto próbował zagrywać wcześniej, musiał mieć świadomość ryzyka. Łapanie dołków nie jest zajęciem, które nas interesuje.