Te dwa punkty z początku dnia się nie liczą. To nie była kontynuacja spadków. Całą sesję można uznać za próbę zatrzymania przeceny. Próbę udaną.

Trzeba jednak pamiętać, że samo zatrzymanie spadków to jeszcze nie jest powód, by uznać, że rynek już dalej nie będzie spadał. Tym bardziej w tej chwili, gdy w poniedziałek ceny były blisko poziomu oporu, ale sobie z nim nie poradziły. Popyt w chwili, gdy miał się wykazać, pozostał bierny.

Warto także pamiętać, że tę samą sesję, którą optymiści odbierają jako zatrzymanie przeceny, pesymiści mogą uznać za kiepskie odbicie. To, że ceny trzymają się minimum spadku faktycznie nie świadczy zbyt dobrze o kupujących, a w końcu to oni powinni się teraz wykazywać. Poziom aktywności na rynku pozostaje mały, a zatem za spadek cen odpowiedzialna jest podaż, która nie jest aż tak znacząca. Mimo wszystko popyt pozostaje w najlepszym razie porównywalny.

To nie są przesłanki za tym, by uznać, że wczorajsze minimum na poziomie 2486 pkt jest ostatecznym minimum. Nie ma powodów, by zakładać, że korekta spadkowa się już zakończyła. Takim powodem byłoby pokonanie choćby najbliższego poziomu oporu na poziomie 2545 pkt. Dla graczy krótkoterminowych byłby to sygnał uzasadniający zmianę nastawienia z neutralnego na pozytywne. Pozostaje tylko na taki sygnał czekać. Póki się nie pojawi, to spadek jest bardziej prawdopodobny w najbliższym czasie.