Weekendowa Analiza Futures

Kolejny piątek, który pozostawił po sobie kilka optymistycznych myśli, choć tym razem do sygnału zmiany nastawienia na pozytywne, nawet w krótkim terminie, nie doszło. Optymizm przebijający się w treści tej wyjątkowej „Weekendowej..." jest uwarunkowany potwierdzeniem w postaci sygnału technicznego.

Aktualizacja: 15.02.2017 07:02 Publikacja: 16.02.2013 20:45

Weekendowa Analiza Futures

Foto: ROL

Niniejsza Weekendowa Analiza Futures jest wyjątkowa, bo ostatnia. Powoli dobiega końca moja współpraca z Parkietem na dotychczasowych zasadach. Po ponad 11 latach nasze relacje się rozluźniają. Przede mną jeszcze tydzień komentowania sesji on-line, ale już teraz chciałem serdecznie podziękować redakcji Gazety Giełdy Pakiet oraz serwisu Parkiet.com za te lata współpracy. Od września 2001 roku na rynkach finansowych wydarzyło się wiele i było mi niezmiernie miło komentować dla Państwa te wydarzenia właśnie na tych łamach. Po tym krótkim prywatnym wtręcie zapraszam do lektury.

Poprzedni piątek zakończył się wzrostem cen, na który mogli zareagować gracze operujący w krótkim terminie. Zagrania na bazie sygnałów krótkoterminowych w kierunku przeciwnym do aktualnej tendencji bywają ryzykowne, ale tu usprawiedliwieniem był kierunek trendu długoterminowego. Mowa więc o próbie powrotu do trendu. Ten błysk optymizmu okazał się krótkotrwały. W trakcie kolejnych sesji ceny spadały (spory w tym udział miało zachowanie papierów TPS i wpływ przeceny spółki na wartość indeksu WIG20, a więc i na cenę kontraktów terminowych). Spadek nie był szybki, ale w czwartek przybrał takie rozmiary, że skutkowało to pojawieniem się nowych minimów trendu spadkowego. To była jednocześnie negacja wspomnianego sygnału z piątku. Po tym czwartku pojawił się piątek, który przyniósł nowe minimum spadku. Byłaby to normalna sesja kontynuacji, gdyby nie fakt, że to nowe minimum znajdowało się tylko 1 pkt. pod czwartkowym dołkiem. Zatem, jak na akcję podaży, wynik marny, choć właśnie wtedy podaż miała swoje atuty w ręku. Przecież zdołała doprowadzić do zanegowania sygnału sprzed tygodnia. Jeszcze przed południem w piątek doszło do odbicia, ale ceny zatrzymały się na poziomie stopa wspomnianego zanegowanego sygnału. Po kilku godzinach ruchu bocznego rynek podskoczył i ostatecznie doprowadził do relatywnie wysokiego zamknięcia, a nieco wcześniej wyrównania poziomu czwartkowego maksimum. Tym samym, mamy po raz kolejny piątek, który pozwala na to, byśmy mogli sobie podczas weekendu porozważać możliwość zakończenia spadków i rozpoczęcia fazy poprawy notowań.

Trzeba sobie od razu powiedzieć, że oba piątki różni to, że w trakcie poprzedniego pojawił się sygnał, a tego sygnału podczas ostatniego piątku nie było. Przypomnę, że mowa o sygnałach krótkoterminowych. W średnim terminie żadnego sygnału nie było także i tydzień temu. Cały czas odniesieniem jest tu poziom 2545 pkt. Jednak, jak wspominałem tydzień temu, wydaje się, że zainteresowanie krótkim terminem jest obecnie zasadne, gdyż istnieje spora szansa na to, że nawet jeśli teraz rozpocznie się zwyżka, to może się ona szybko zakończyć. Już choćby w okolicy 2600-2660 pkt. Z tego względu warto obserwować układ cen także w węższym horyzoncie. Jeśli nawet padną teraz sygnały do wzrostów, to być może ta zwyżka będzie tylko częścią bardziej rozbudowanej korekty, a więc czekałaby nas jeszcze jedna fala spadków. Zapewne pod poziom aktualnego minimum, choć prawdopodobnie nie pod dołek z ostatniego listopada.

Nie wybiegajmy za bardzo do przodu. Skupmy się na tym, co rynek już nam pokazał. Pokazał, że podaż, mimo sprzyjających okoliczności, nie zdołała powiększyć znacząco skali spadku. Zatem popyt wykonał drugą w krótkim czasie akcję, która pozwala zastanawiać się nad możliwością zwyżek. Sygnału krótkoterminowego jeszcze nie było, ale niewiele brakowało. Obecnie poziomem, który ponownie zaktywizuje graczy operujących w krótkim terminie jest okrągła liczba 2500 pkt. Poziomem weryfikacji będzie w takim przypadku poziom piątkowego minimum na 2455 pkt.

Jeśli spojrzymy na wykres indeksu WIG20 w skali dziennej, to widać, że rynek, podobnie jak tydzień temu, przebywa w strefie wsparcia Wykres_1. Piątkowe minimum niebyło tego w stanie zmienić. Trend w krótkim terminie jest nadal spadkowy. To może się dopiero zmienić po pojawieniu się sygnału. Nie jest więc wykluczone, że podaż mimo piątkowej słabości, jednak się zmobilizuje. Nie jest to jednak nic ciekawego. Kontynuacja trendu zawsze pozostaje scenariuszem o przeważającej wadze. Pytanie, czy obecne wsparcie okaże się skuteczne, czy też zostanie pokonane. Pytanie, które interesuje nas o tyle, że dalszy spadek umożliwiałby obniżkę poziomów sygnalnych. W żadnym wypadku fakt braku spadku nie byłby wskazówką sugerująca zmianę nastawienia. Samo zatrzymanie rynku w pobliżu wsparcia niczego nie rozstrzyga. Pomocny w wyciąganiu wniosków jest za to moment pokonywania oporu. Wtedy mamy już przynajmniej jeden pokaz siły popytu, a ta siła musi się pojawić, jeżeli w ogóle mamy mówić o zmianie kierunku ruchu ze spadkowego na wzrostowy. Popyt musi do siebie przekonać. W piątek kupujący coś już pokazali, ale jeszcze nie to, co chcielibyśmy zobaczyć, by przekonało to choćby tych najszybszych graczy.

Tu mała uwaga. W trakcie spadków paradoksalnie nastawieni jesteśmy ku górze i stale obserwujemy zachowanie cen względem oporów. Można odnieść wrażenie, że zamiast oczekiwać spadków, ciągle oczekuje się odbicia i sygnału. To złudzenie wynikające właśnie z opierania działań na oporach. To one zaprzątają uwagę, ale zawsze tylko obserwacja i przejaw przygotowania na pojawienie się sygnału.

Co się stanie, gdy poziom 2500 pkt. zostanie pokonany? Do gry wejdą gracze operujący w krótkim terminie poszukujący okazji do zagrania na wzrost cen. Gracze operujący w średnim terminie będą czekać na pokonanie poziomu 2545 pkt. Problemem jest to, czy nawet jeśli ten wzrost się pojawi, to czy faktycznie będzie to powrót do trendu wzrostowego, co uzasadniałoby angażowanie się w średnim terminie, czy też to tylko część bardziej złożonej korekty? Tego nie będzie wiadomo, choć można oczywiście wspierać się pewnymi przesłankami, czy raczej poszlakami. Taką poszlaką może być choćby to, że rynek długo przebywa strefie wsparcia zamiast szybko się od niej oddalić. To sugeruje, że popyt nie jest aż tak silny, a więc korekta może się przedłużyć. Z drugiej strony część winy ponosi wspomniane zakłócenie ze strony TPS.

W ubiegłym tygodniu nakreśliłem pewną alternatywę ścieżek przebiegu notowań. Jedna ścieżka zakładała, że jeśli teraz pojawi się dołek, to będzie to jednocześnie powrót do trendu wzrostowego. W efekcie byłaby to dość krótka i relatywnie płytka korekta, choć już osiągnęła zniesienie 50 proc. poprzedniego ruchu, ale tylko w odniesieniu do wzrostu z dwóch ostatnich miesięcy ubiegłego roku.

Drugim scenariuszem, jest wzrost do nieco ponad 2600 pkt., po którym pojawiłaby się nowa fala spadków. Ta nowa fala spadków mogłaby sprowadzić cenę kontraktów i indeks pod poziom 2400 pkt., ale prawdopodobnie spadek zatrzymałby się nad dołkiem z listopada, lub w najgorszym razie doszłoby do jego lekkiego naruszenia. Tak dla efektu. Ten efekt byłby konieczny, gdyż później miałaby się pojawić fala wzrostów, która wyniosłaby ceny ponad poziom dotychczasowego szczytu. Po przebiegu ostatniego tygodnia szala przechyla się na korzyść wersji bardziej złożonej, ale to musi być jeszcze potwierdzone. Zresztą w tej chwili mówienie o możliwym końcu zwyżki, gdy spadek się na dobre nie skończył, to dzielenie skóry na niedźwiedziu. Zanim na poważnie zaczniemy rozważać wspomnianą alternatywę, musi pojawić się choćby krótkoterminowy sygnał zmiany nastawienia na pozytywne.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów