Z pewnością czynnik ten odegrał podstawową rolę w przywróceniu hossy na początku 2009 roku, jednak obecnie wydaje się on być znacznie przeceniany. W ostatnich kilkunastu miesiącach fundamenty amerykańskiej gospodarki wyraźnie się poprawiły. Bezrobocie spada w podobnym tempie jak w latach 2004–2006, nastroje konsumentów są bliskie najlepszych od pięciu lat, a zagregowane zyski amerykańskich firm są największe w historii. Systematycznie rośnie również akcja kredytowa banków oraz poprawia się sytuacja na rynku nieruchomości. W ostatnich czterech latach rynek został wsparty bezprecedensową ilością gotówki, która przyczyniła się do przywrócenia wzrostu gospodarczego. Postępująca poprawa w gospodarce sprawia jednak, że koniunktura staje się coraz mniej zależna od stymulacji monetarnej. Co prawda ostatnie posiedzenie FOMC nie przyniosło zmiany w QE3, to jednak wraz z nabierającą tempa koniunkturą odżywać będą spekulacje o zakończeniu luzowania. To powinno przełożyć się na krótkoterminowy wzrost awersji do ryzyka i korektę na Wall Street, jednak w długim terminie, gdy Fed rozpocznie normalizację polityki pieniężnej, trend wzrostowy zostanie utrzymany. Co więcej, napędzany on będzie „zdrowymi" fundamentami, a nie programem ratunkowym Rezerwy Federalnej.