O tym, że prowadzić może do katastrofy, przekonują się właśnie Cypryjczycy. I korzystający z ich „rajskiej" gościnności Rosjanie, Anglicy, Polacy... – wszyscy ci, którzy optymalizację podatkową na Cyprze uznawali za całkiem naturalną.
Widać i Cypryjczycy uznawali za całkiem normalne, że zgromadzone w ich bankach depozyty mogą zwiększać się w nieskończoność. Co prawda nie bardzo wiedziano, w co te depozyty lokować, ale przecież ludowe przysłowie mówi, że od przybytku głowa nie boli. Teraz widać, że głowę można całkiem stracić.
Widać i Cypryjczycy uznawali za całkiem normalne, że zgromadzone w ich bankach depozyty mogą się zwiększać w nieskończoność
Każdy ekonomista powie, że system finansowy najlepiej działa w stanie równowagi. Przechył (żeby nie użyć bardziej dosadnego słowa na „p") w jakąkolwiek stronę grozi komplikacjami. Groźny jest nie tylko nadmiar udzielanych kredytów – patrz ostatni kryzys finansowy – ale i nadmiar depozytów, które, gdy gospodarka nie jest w stanie z nich korzystać z powodów strukturalnych, zaczynają być lokowane czasem w sposób kompletnie nieracjonalny i szalony. A jeszcze gdy system finansowy w takim kraju jak Cypr wykorzystywany jest do prania funduszy z tylko pozornie rynkowej gospodarki (vide Rosja) o patologię bardzo łatwo.
Kazus cypryjski to kolejna lekcja dla szeroko rozumianych europejskich podatników, również rozumianych jako beneficjenci wspólnoty gospodarczej i wspólnoty przepływów finansowych. Pokazuje, że samo przystąpienie do strefy euro nie gwarantuje sukcesu, jeśli nie przystępujemy jednocześnie do pewnego systemu wartości i reguł, który jest wspólny dla cywilizowanej Europy. Zbyt łatwo uzyskane pieniądze potrafią popsuć każdego, więc gdy Cypryjczycy doszli do wniosku, że naprawdę żyją w raju – stworzonym za cudze pieniądze – przyszła chwila na bolesną refleksję.