Polskie obligacje nie są bezpieczne

Zmiany w OFE mają obniżyć polski dług publiczny, czyli powinny też zwiększyć wiarygodność kredytową rządu. Skąd więc dramatyczna przecena obligacji w ostatnich dniach?

Aktualizacja: 11.02.2017 13:16 Publikacja: 06.09.2013 14:50

Polskie obligacje nie są bezpieczne

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala wk Waldemar Kompala

Być może to tylko kontynuacja trendu, który rozpoczął się wiosną, mniej więcej wtedy, gdy amerykańska Rezerwa Federalna zaczęła sygnalizować zakończenie ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE). Sprowokowało to odpływ kapitału z większości rynków wschodzących, może więc tłumaczyć także wyprzedaż polskiego długu. Początkowo towarzyszyło jej osłabienie złotego, co potwierdza ten scenariusz.

Ale w lipcu złoty zaczął się umacniać, podczas gdy wzrost rentowności obligacji  (porusza się odwrotnie do cen)  ustał tylko na chwilę. To sugeruje, że w ostatnich tygodniach wyprzedawali je polscy inwestorzy. Chciałbym wierzyć, że przekonały ich sygnały ożywienia gospodarczego. Wiadomo, szybsze tempo wzrostu to wyższa inflacja i wyższe stopy procentowe, więc dochodowość obligacji też musi wzrosnąć.

Bo przecież nie ma powodów do podejrzeń, że za panikę na rynku obligacji odpowiada rządowe majstrowanie przy systemie emerytalnym.  Umorzenie obligacji, znajdujących się w rękach OFE, zmniejszy dług publiczny. Obligacji będzie mniej, więc ani chybi ich ceny wzrosną, prawda ministrze Rostowski?

Pewnie byłaby to prawda, gdyby inwestorzy mieli pewność, że dług publiczny rzeczywiście dzięki tej operacji zmaleje. Ale takiej pewności mieć nie mogą, bo w najlepszym wypadku dług zmaleje tylko na papierze, a faktycznie zostanie ukryty w ZUS. A być może nie zmaleje wcale, bo politycy pieniędzy z OFE nie wykorzystają do ograniczenia zadłużenia, tylko je przejedzą. Tak stało się na Węgrzech, gdzie nacjonalizacja funduszy emerytalnych jedynie zahamowała wzrost długu, ale go nie zbiła.

Być może, jeśli efekty zmian w OFE okażą się bliższe przewidywaniom Rostowskiego, niż obawom inwestorów, rentowność obligacji zacznie maleć.  Ja w to wątpię. Bo - co się rzadko zauważa - argumenty, którymi rząd uzasadniał potrzebę likwidacji obligacyjnej części OFE, podważają status polskich obligacji jako instrumentów bezpiecznych.

Dobrze ilustruje to środowa wypowiedź premiera Donalda Tuska, który oświadczył, że obywatele powinni się cieszyć z zapowiedzianych przez rząd zmian w systemie emerytalnym, bo wirtualne zapisy w ZUS dają im większą gwarancję,  że otrzymają w przyszłości świadczenia emerytalne, niż obligacje w OFE.  Jak tłumaczył, zapisy w ZUS będą „wierzytelnością gwarantowaną przez państwo na poziomie ustawowym". Czyli: emitowane przez rząd obligacje gwarancji nie mają. W razie problemów finansowych, będzie on raczej dokładał do ZUS, niż wykupował zapadające obligacje.

Trudno oczekiwać, aby takie dictum wzmogło zainteresowanie inwestorów obligacjami. Zastanawiam się, co rząd zrobi, gdy okaże się, że zmiany w systemie emerytalnym trwale podbiły rentowność obligacji. Dotąd mógł przekonywać, że OFE generują niepotrzebne koszty, bo najpierw przyczyniają się do wzrostu długu publicznego, zmuszając rząd do emisji obligacji, a następnie pobierają opłaty za zarządzanie tymi obligacjami. Wydawało się, że lepiej po prostu tych obligacji nie emitować. Teraz może się okazać, że te jałowe koszty są mniejsze, niż dodatkowe koszty obsługi długu, którymi poskutkuje przecena obligacji znajdujących się w rękach innych niż OFE inwestorów.

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?