Z punktu widzenia analizy technicznej kurs kryptowaluty właśnie wybił się ze średnioterminowej konsolidacji, w której poruszał się od pamiętnego kwietnia tego roku. Dolnym ograniczeniem wahań było wsparcie w okolicy 50 dolarów, a górnym lokalne maksimum 166,4 dolarów. Górna bariera pękła z hukiem w ostatni piątek. Zgodnie z teorią wybicie górą z kanału to początek nowego trendu wzrostowego. Na bardzo podobnej zasadzie opiera się przynajmniej słynna strategia inwestycyjna z lat 80-tych, zwana „strategią żółwi". W ciągu ostatnich pięciu dni kurs bitcoina wzrósł już do 206 dolarów, czyli o blisko 24 proc. Dla tych którzy śledzą ten rynek regularnie nie jest to żadne zaskoczenie, ale wysoki kurs i dynamiczna zwyżka znów rodzą pytania o możliwość dmuchania kolejnej spekulacyjnej bańki. Czyżby inwestorzy, którzy przejechali się na kwietniowym krachu znów uwierzyli w moc internetowego pieniądza? Trochę trudno sobie to wyobrazić. W psychologii inwestowania istnieje tzw. efekt ukąszenia węża. Mówiąc najprościej – jak raz mocno dostaniemy w kość na jakimś rynku, to raczej na niego nie wrócimy.

Czytaj i komentuj na blogu

Kto zatem napędza trwające zwyżki? Tomasz Świderek pisał ostatnio na łamach naszych blogów, że bitcoinem interesują się coraz częściej gracze instytucjonalni. Chodzi o fundusze venture capital, które zaczęły pośrednio inwestować w wirtualny pieniądz licząc na to, że stanie się on fenomenem na miarę mediów społecznościowych. Poza tym bracia Cameron i Tyler Winklevoss, którzy sądzili się z Markiem Zuckerbergiem o prawa do Facebooka (twierdzili, że ukradł im pomysł), chcą wystartować z otwartym funduszem inwestycyjnym, którego jednostki uczestnictwa będą odzwierciedlały rynkową wycenę bitcoina, czyli bitcoinowy ETF. Wniosek jest już w SECu, czyli amerykańskim odpowiedniku KNF.

Kryptowaluta jest też coraz chętniej akceptowana jako środek płatniczy. Przykładów nie trzeba daleko szukać. W połowie października chińska wyszukiwarka internetowa Baidu.com ogłosiła na swoim blogu, że od dzisiaj akceptuje płatności w Bitcoin.

Jak więc widać, choć zachowanie kursu przejawia wyraźne znamiona spekulacji, sama idea kryptowaluty wciąż poszerza grono swoich fanów. Myślę, że w ostatnim czasie ich przypływ był bardziej zdecydowany, ponieważ inwestorzy przestraszyli się konfliktu na amerykańskiej scenie politycznej oraz decyzji, że Fed nie przestanie drukować dolarów. A każde przejawy słabości mechanizmów realnej gospodarki skłaniają inwestorów do szukania alternatywnych rynków, m. in. wirtualnych.

Ciężko ocenić, czy trwająca zwyżka wyniesie kurs na nowe rekordy, czy znów dojdzie do załamania na miarę kwietniowego krachu. O ile z jednej strony mamy inwestorów, którym podoba się sama idea i chcą w nią inwestować, to z drugiej mamy przestępców i hakerów, którzy wykorzystują bitcoina do przeprowadzania anonimowych transakcji, ataków na giełdy bitcoin czy tworzenia złośliwego oprogramowania. Każda informacja dotycząca ciemnych interesów związanych z kryptowalutą potrafi wstrząsnąć kursem bardzo mocno. Przykładowo – na początku października FBI zamknęło największy internetowy czarny rynek Silk Road, co wywołało spadek kursu ze 140 dolarów do 110 dolarów w ciągu jednego dnia. Takie ryzyko jest trudno do przewidzenia i oszacowania, co sprawia, że inwestując na tym rynku należy zachować szczególną ostrożność. Warto w tym celu zwrócić się do zasad analizy technicznej – stosować stop loss, zarządzanie wielkością pozycji itp.