Przed podatkiem Belki był jeszcze podatek Kołodki

Wielu inwestorów giełdowych wspomina pozytywnie początek 1994 roku. W styczniu zarobili aż 1300 proc., sprzedając na debiucie akcje Banku Śląskiego. Radość nie trwała długo – doszło do przegrzania koniunktury i przyszła bessa.

Aktualizacja: 11.02.2017 09:47 Publikacja: 31.10.2013 05:00

Dariusz Wolak

Dariusz Wolak

Foto: Archiwum

W pierwszej fali spadków, od marca do połowy kwietnia, WIG runął o ponad 50 proc. Kolejna runda wyprzedaży ruszyła w połowie sierpnia i trwała do końca października. Główny indeks giełdowy stracił wówczas kolejne 48 proc.

Winnym jesiennego załamania, oprócz ogólnego pogorszenia koniunktury giełdowej, był Grzegorz Kołodko, ówczesny minister finansów. Z jego inicjatywy Sejm, po kilkumiesięcznych pracach, przyjął 21 października ustawę o podatku od obrotu akcjami na giełdzie. Wprowadzono 0,2-proc. podatek od wartości zawartych transakcji. Ustawa weszła w życie 1 stycznia 1995 r.

Podatek (wcześniej ani obroty ani  zyski z transakcji na giełdzie nie były obłożone podatkami) rozsierdził inwestorów. Spadającym indeksom towarzyszył wyraźny spadek obrotów. Zjawisko to jeszcze nabrało na sile z początkiem 1995 r. W konsekwencji przychody fiskusa z nowego źródła okazały się rażąco niższe od zakładanych. Resort finansów szacował, że w całym 1995 r. zbierze od inwestorów  40 mln zł. Tymczasem w styczniu przychody z podatku giełdowego wyniosły tylko 0,9 mln zł. Na to nałożyły się kłopoty z jego ściąganiem, bo brokerzy, na których ustawodawca nałożył obowiązek naliczania podatku, mieli z tym problemy.

W tej sytuacji ministerstwo szybko wywiesiło białą flagę i po dwóch miesiącach wycofało podatek giełdowy. Rynek zareagował pozytywnie – indeks poszybował o 7 proc. Doszło też do skokowego wzrostu obrotów.

Warto ten przypadek przypomnieć opozycji, która – co jesienią w Krynicy zapowiedział Jarosław Kaczyński – ma zakusy nałożenia na inwestorów giełdowych dodatkowego podatku od obrotu.

Oczywiście, zwolnienie inwestorów z obowiązku płacenia podatku nie mogło trwać wiecznie. Po kilku latach fiskus sięgnął do ich kieszeni. Zrobił to jednak zupełnie inaczej. Tzw. podatek Belki, który zaczął obowiązywać od 1 stycznia 2004 r., nakłada 19-proc. stawkę na zyski kapitałowe. Różni się zatem zasadniczo od podatku Kołodki, który trzeba było płacić bez względu na wynik inwestycji, również gdy przyniosła stratę.

Wprowadzenie nowego podatku także poprzedziła burzliwa dyskusja, w której padały argumenty, że przełoży się on na spadek obrotów i aktywności inwestorów i tym samym spowolni to rozwój warszawskiej giełdy. Obawy, co pokazują statystyki, tym razem się nie sprawdziły. Sprzyjała temu następna hossa giełdowa, dzięki której portfele inwestorów puchły od zysków, na czym korzystał też fiskus.

Kwoty, które zbiera każdego roku, są ściśle skorelowane bowiem z koniunkturą. Dlatego największe wpływy zanotowano za 2007 r. Wówczas inwestorzy w PIT-ach (złożyło je 298 tys.) wykazali aż 11,09 mld dochodów. W kolejnym roku dochody spadły do 6,14 mld zł, a liczba podatników zmniejszyła się do 243 tys. Po słabym 2011 r. dochody wyniosły tylko 5,1 mld zł, a za 2012 r. niespełna 4,5 mld zł.

[email protected]

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów