Baryłka gatunku Brent zdrożała o prawie 6,5 proc. i przekroczyła poziom 60 USD. Wsparciem był słabszy dolar oraz zamieszanie w Iraku i Libii. Spadek liczby odwiertów w Stanach Zjednoczonych nie wywarł na inwestorach zbyt dużego wrażenia. Widać to po notowaniach ropy WTI w Nowym Jorku, która zdrożała „zaledwie" o 2 proc. Czynnikiem powstrzymującym wzrost notowań był raport o wciąż rosnących zapasach w Cushing. W efekcie spread Brent/WTI wzrósł do dawno niewidzianych 10 USD. Ropa na giełdzie nowojorskiej notowana była mniej więcej podobnie jak na początku roku, a kwotowania Brent wzrosły od tego czasu o ponad 7 proc. O ile niska temperatura w USA nie zrobiła wobec wzrostu zapasów wrażenia na rynku, o tyle notowania gazu ziemnego skoczyły tam o prawie 9 proc. Nadal jednak surowiec ten notowany jest poniżej 3 USD i poniżej ceny z początku roku.

Cena złota znowu spadła, choć nie było to już nic spektakularnego. Kruszec ten mocno staniał w pierwszej połowie tygodnia, po czym w czwartek i piątek umiarkowanie drożał. Wobec braku innych impulsów wsparcie stanowiło osłabienie dolara względem innych walut pod koniec tygodnia. Jednak w całym tygodniu zadecydowały optymistyczny przekaz z konferencji pokojowej w Mińsku oraz oswojenie się inwestorów z greckimi problemami.