Cena kontraktu na WIG20 zaczęła dzień tuż przy poziomie 2370 pkt, ale na wiele więcej popyt nie było już stać. Przez wiele kolejnych godzin poziom otwarcia był jednocześnie poziomem maksimum dnia. Jeszcze przed południem doszło do osłabienia notowań. Nie był to duży ruch. W skali odpowiadający ostatnim wahaniom, a więc zmianie o kilkanaście punktów. Tym samym ani wtorkowa zwyżka nie była istotna z punktu widzenia sytuacji technicznej rynku, ani środowy spadek sprzed południa również nie można było uznać za kluczowy. Oceniając wydarzenia na rynku z perspektywy poziomu obrotu wygenerowanego na spółkach z WIG20, była to kolejna sesja niskiej aktywności, czyli w praktyce absencji tych, którzy mieliby nasz rynek rozruszać.

Ogólnie można stwierdzić, że był to kolejny dzień trwającej miesiąc fazy stabilizacji notowań. Optymiści zauważą, że ta faza nie jest dokładnie płaska, ale lekko nachylona ku górze, pesymiści zaś skontrują, że owszem, może i jest nachylona ku górze, ale jakie to ma znaczenie, skoro ponad miesiąc nie wystarczył, by zniwelować skalę przeceny, która trwała cztery dni w połowie stycznia. Po prawdzie wdawanie się w tego typu dyskusje nie ma większego sensu. Gdy rynek się konsoliduje, to dyskusja o kierunku wybicia przypomina tę o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia. Trzeba także pamiętać, że wybicie może mieć tylko skutki krótkoterminowe.