Na warszawskim parkiecie od ponad dwóch tygodni trwa faza ruchu wtórnego względem zwyżki zapoczątkowanej w połowie marca. To była ważna zwyżka, gdyż jej skutkiem stała się zmiana nastawienia najpierw z negatywnego na neutralne, a później z neutralnego na pozytywne. Pozytywne nastawienie w średnim horyzoncie inwestycyjnym zakłada przyjęcie, że to wzrost cen ma większe szanse na realizację. Nie jest to obecnie takie oczywiste. Rynek osiągnął okolicę ubiegłorocznego maksimum, a więc i okolicę górnego ograniczenia szerokiej, wieloletniej konsolidacji. Trudno prosto zakładać, że właśnie teraz dojdzie do skutecznego wyjścia poza jej obszar.

Na szczęście nikt od nikogo nie wymaga, by takie założenia czynić. Można jednak założyć, że w ogóle do próby wyjścia poza obszar konsolidacji jednak dojdzie. Wynik tej próby pozostaje zagadką, ale szansa na to, że rynek się na nią skusi, wydaje się całkiem spora. Przemawia za tym m.in. fakt, że dotychczasowa korekta jest płytka, a więc sugeruje, że podaż pozostaje zbyt słaba względem popytu i nie dochodzi do odbicia od oporu, co w przypadku kontynuacji ruchu bocznego powinno mieć miejsce. Popyt ma więc ciągle możliwość doprowadzenia do wydarzenia o znaczeniu istotnym w skali lat. Można bowiem sądzić, że skutki wybicia byłyby aktualne przez długi czas.