Popyt przestał wspierać rynek w okolicy 2150 pkt. Już na starcie wczorajszych notowań jasne było, że poziom 2150 pkt nie jest już broniony. Rynek, który w ostatnim czasie zdołał się obronić przed naśladowaniem parkietów zachodnich, tym razem poszedł śladem reszty świata. W trakcie sesji wsparciem okazał się dopiero poziom 2000 pkt. Ostatnio byliśmy tam w maju 2012 r. Tym samym wszystko zaczyna się od nowa.

Świat podąża za wydarzeniami w Chinach. To jest powszechnie uznawana przyczyna spadków. My możemy po prostu wskazywać na przełamane wcześniej wsparcia na innych indeksach. S&P500 wyszedł z wielomiesięcznej konsolidacji dołem, przebijając poziom 2040 pkt. Wcześniej wsparcia połamane zostały przez niemiecki DAX. Wygląda na to, że były to dla naszych byków argumenty za tym, by sobie na jakiś czas odpuścić. Nie ma sensu na siłę bronić rynku, skoro można dokonać zakupów na niższych poziomach.

Czy to już jest odsłona nowej fali recesji? Czy napakowane papierami banki centralne są w stanie po raz kolejny wygenerować impulsy wzmacniające? Bankierzy w Jackson Hole mają o czym dyskutować. Na razie fala słabości dotknęła głównie rynki kapitałowe i pieniężne. O ile faza słabości będzie krótkotrwała, nie będzie miała przełożenia na realną gospodarkę. W tej chwili można takie założenie przyjąć. Spadki trwają krótko, a wyceny spółek są coraz atrakcyjniejsze przy braku widma poważnej recesji. Za wcześnie na lament.