Niewiele mniejszy okazał się skok w górę cen europejskiej ropy Brent, która podrożała o 8,5 proc.

Wzrost cen amerykańskiej ropy naftowej doprowadził je do poziomów notowanych dwa tygodnie wcześniej. Co wywołało tak gwałtowny ruch w górę? Prawdopodobnie tzw. short covering, czyli masowe zamykanie krótkich pozycji przez inwestorów na rynku tego surowca. Spora część z nich mogła uznać cenę poniżej 40 USD za baryłkę za atrakcyjny poziom do nabycia ropy, zwłaszcza że te rejony cenowe są już bliskie minimum z 2009 r.

Dodatkowo bykom sprzyjały dane makroekonomiczne, jakie pojawiły się w tym tygodniu. Amerykański Instytut Paliw (American Petroleum Institute, API) we wtorek podał, że zapasy ropy naftowej w USA spadły o ponad 7 mln baryłek. Z kolei w środę podobne dane, bo spadek o 5,5 mln baryłek, zaprezentował w analogicznym raporcie Departament Energii USA, który wykorzystuje do obliczeń większą ilość danych niż API.

Trwałość czwartkowego ruchu wzrostowego stoi jednak pod znakiem zapytania. Fundamentalne uwarunkowania globalnego rynku ropy nadal przemawiają za możliwością zniżek cen tego surowca. Nie jest więc wykluczone, że czwartkowy ruch był jedynie przerywnikiem w ruchu spadkowym, zwłaszcza że nastąpił on na umiarkowanym wolumenie.