Sierpień często na rynkach finansowych jest miesiącem tak zwanej letniej hossy. Tym razem tak się nie stało. Obozowi byków na całym świecie zaszkodziło to, co się działo w Chinach na rynku walutowym. W Polsce WIG20, indeks dużych spółek, został znowu uderzony przez szaleńcze pomysły polityków.
Spójrzmy najpierw na to, co działo się w Chinach. Na rynku akcji widać było, że działania rządu chińskiego nie poprawiły sytuacji. Interwencje rządowe (w tym zakupy akcji) są głęboko demoralizujące i nie podobają się na świecie, ale Chińczycy dodatkowo popisali się wyjątkową niekompetencją. Wpierw kupowali akcje, a potem poinformowali, że będą interweniowali rzadziej, co musiało oczywiście doprowadzić do potężnej przeceny (dwa razy po 8 procent). Potem Ludowy Bank Chin (LBCh) musiał zastosować kolejne środki, żeby uspokoić sytuację
Czy można sobie wyobrazić polskich, niemieckich, amerykańskich graczy giełdowych żądających uruchomienia środków z budżetu w celu ratowania indeksów przed spadkami? Jeszcze do niedawna było to wprost niewyobrażalne, ale teraz? Kto wie... Skoro można żądać pokrycia strat na kredytach frankowych, to do interwencji na rynku akcji może być bardzo blisko (mam nadzieję, że to jest z mojej strony tylko ponury żart).
Po rynku akcji w sierpniu na wokandę trafił chiński rynek walutowy. Powodem było to, że 11 sierpnia bank centralny Chin obniżył stopę referencyjną o 1,9 proc., co wywołało największe dzienne osłabienie chińskiej waluty od stycznia 1994 r. LBCh poinformował, że ta zmiana ma charakter jednorazowy i nie oznacza wejścia w fazę stałego osłabiania juana, ale następnego dnia juan znowu stracił 2 procent. To doprowadziło do panicznej wyprzedaży w Europie i w USA. GPW praktycznie nie zareagowała, ale po uruchomieniu paniki na światowych giełdach i nasz parkiet się poddał (mimo że nie miał czego korygować).
Analitycy twierdzą, że wejście Chin w fazę wojny walutowej wpłynie na obniżenie globalnego wzrostu gospodarczego. Owszem, słabszy juan to zwiększenie konkurencyjności gospodarki Chin, co może zwiększyć popyt na produkty chińskie na świecie i ograniczyć import w samych Chinach, a to może zaszkodzić globalnemu wzrostowi gospodarczemu. Szkodzi też cenom surowców (oprócz złota, gdzie działała magia bezpiecznej przystani). Nawiasem mówiąc, cena złota krąży wokół kluczowego poziomu 1100 USD za uncję (50 procent zniesienia Fibonacciego).