We wtorek jednym z najgorzej radzących sobie surowców była miedź. Notowania tego metalu w USA spadły wczoraj aż o 3,5% na skutek obaw o sytuację gospodarczą w Chinach. Te obawy są uzasadnione, co pokazują dzisiejsze dane makroekonomiczne z Państwa Środka – wstępny odczyt indeksu PMI dla przemysłu Chin za wrzesień wyniósł 47 pkt., czyli mniej niż w poprzednim miesiącu, a także mniej niż wynosiły rynkowe oczekiwania.
Stronie popytowej nie pomagają także prognozy UBS, które zakładają dalsze spadki cen miedzi. Według analityków tego banku, cena miedzi w Londynie może w najbliższym czasie zejść do poziomu 4200-4500 USD za tonę (obecnie wynosi nieco ponad 5000 USD za tonę).
Jednocześnie, na rynku miedzi nie brakuje jednak optymistów, którzy twierdzą, że obecnie rynek tego surowca jest narażony na szok podażowy podobny do tego z 2003 r. Dwanaście lat temu ceny miedzi poruszały się w okolicach ówczesnego kilkunastoletniego minimum. W reakcji na słabość kupujących, chilijski producent miedzi Codelco przeznaczył 200 tysięcy ton miedzi na rezerwy, zamiast sprzedając je na rynku. Ten szok podażowy doprowadził do wzrostu notowań miedzi.
W tym roku uwagę inwestorów przyciągnęła natomiast firma Glencore, która ograniczyła swoją działalność wydobywczą w Afryce. Zamknięcie wysokokosztowych kopalń miedzi w Zambii i Demokratycznej Republice Kongo spowoduje ograniczenie produkcji miedzi o 400 tysięcy ton w skali roku. Jak wylicza Reuters, jest to zmniejszenie globalnego wydobycia o 2%.
Dzisiaj na rynku miedzi nie widać siły popytu. Notowania tego surowca poruszają się w okolicach wczorajszego minimum. Ze względu na słabe dane z Chin, dziś możliwość zakres wzrostu notowań miedzi jest ograniczony.