Zarówno zmienność cen, jak i obrót wygenerowany spółkami z WIG20 osiągnęły niskie wartości. Trudno więc na poważnie brać pod uwagę to, co się tego dnia stało.

Gdy jednak nieco zmienimy perspektywę i spojrzymy na rynek z dystansu, rysuje się kilka spostrzeżeń. Po pierwsze, wciąż dominującym ruchem cen w ostatnim czasie jest spadek, który pojawił się w sierpniu. Od tego czasu skala odbicia nie była na tyle duża, by można było mówić o tym, że trend spadkowy jest zagrożony. Przyjmujemy więc, że trwa korekta wzrostowa. Obecnie mamy do czynienia z jej drugą fazą. W jej ramach WIG20 pokonał 2100 pkt, co może być odczytane jako wskazówka, że popyt będzie w stanie podnieść rynek. Gdzie? Najpierw trzeba sobie zadać pytanie kiedy. Obecnie bowiem mamy za sobą całkiem spory ruch wzrostowy, który zapewne zostanie skorygowany. Przynajmniej. To jest bowiem założenie optymistyczne, że ewentualna słabość nie będzie powrotem do trendu. Zatem po korekcie rynek może jeszcze się podnosić z możliwością osiągnięcia okolicy 2300 pkt (w najlepszym razie, gdyż już pokonanie szczytu na 2200 pkt byłoby wydarzeniem). Na razie jednak liczmy się z tym, że może dojść do słabości. Podaż szybko nie odpuści i będzie o sobie przypominać. Wahania w przedziale 2000–2200 pkt mogą się przeciągnąć.