Jak można poważnie podchodzić do zmian, gdy wartość obrotów największymi spółkami z GPW osiągnęła 100 mln zł dopiero w południe? Przecież nie mieliśmy do czynienia z sesją świąteczną. Już można przypuszczać, że 2 maja będziemy świadkami rekordów senności.
Niską aktywność graczy tłumaczono oczekiwaniem na wynik wieczornego (polskiego czasu) posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku Fedu w USA. Miałoby to jakieś uzasadnienie, gdyby wyczekiwanie faktycznie było związane z dużym poziomem niepewności co do wyniku tego posiedzenia. Tymczasem wiadomo było, że członkowie komitetu nie są skłonni zbyt szybko powtarzać grudniowej decyzji o podniesieniu stóp procentowych. Jeśli nie sama decyzja, to może treść komunikatu? Owszem, tu były nadzieje na zmiany, a więc i wskazówki, które miałyby pomóc w oszacowaniu terminu kolejnego możliwego ruchu zacieśniającego politykę pieniężną, ale aż dziwne, że to oczekiwanie praktycznie zmroziło uczestników rynku.
Z technicznego punktu widzenia do przełomu na środowej sesji nie doszło. Trwa korekta spadkowa. Ciągle trzymamy się nad poziomem 1900 pkt, ale do dotychczasowego dołka korekty jest coraz bliżej. Pojawienie się nowego dołka nie jest wykluczone, ale i nie przeszkodzi w ewentualnym wznowieniu trendu wzrostowego.