Ostatnich kilka dni wzrostów cen poprawiło zapewne bykom humory, ale nie stało się przełomem. Zwyżka, choć zauważalna na tle wcześniejszych ruchów, okazała się jeszcze niewystarczająca, by doprowadzić do pokonania poziomu pierwszego mającego znaczenie oporu. Tym oporem jest lokalny szczyt, jaki pojawił się tuż przed spadkiem, którego owocem było minimum spadku. Innymi słowy, wyjście ponad ten opór, będzie jednocześnie zanegowaniem w pełni ostatniej fali spadków, co miałoby znaczenie techniczne. Szczególnie teraz. Takie zachowanie rynku świadczyłoby bowiem na korzyść tych, którzy mają w głowie możliwość wznowienia trendu wzrostowego. Na razie bowiem odbicie jeszcze nie jest na tyle mocne, by już teraz z przekonaniem stwierdzić, że to popyt ponownie przejął inicjatywę. Można się czepiać nie tylko skali wzrostu, ale i wartości obrotu, jaki tej zwyżce towarzyszył.

Odbicie cieszy, bo właśnie w okolicy 1800 pkt. mieliśmy szukać sygnałów przejmowania władzy nad rynkiem przez obóz byków. Takiego sygnału wprawdzie jeszcze nie dostaliśmy, ale jest do tego blisko. Wystarczy na trwałe wynieść ceny ponad poziom 1880 pkt. Gdyby się to nie udało, popyt znalazłby się w trudnej sytuacji, gdyż wtedy zagrożonym byłby poziom wsparcia, a spadek pod poziom 1800 pkt. wiązałby się z przemeblowaniem oczekiwań na mniej bycze. Wtedy już nie 2200 pkt., a 2000 pkt. stałoby się poziomem optymistycznym.