W obu wypadkach okazało się, że odczyty były słabsze od oficjalnych oczekiwań. Szczególnie dotyczy to produkcji, która wg prognoz miała wzrosnąć r/r o niespełna 1 proc., a okazało się, że spadła o 1,3 proc. Spadek może martwić i niepokoić, ale trzeba pamiętać, że nie jest to aż tak duże zaskoczenie. Część analityków ostrzegała, że końcówka roku będzie dla tej zmiennej przykra, co ma także związek z efektem bazy. Niemniej jasne jest, że takie dane nie mogą się podobać. Tym bardziej, że ta publikacja zbiega się w czasie z pojawieniem się słabszego odczytu PMI dla przemysłu oraz niższą od oczekiwań dynamikę za poprzedni kwartał. Nadal wrażenie robi spadek produkcji budowlano-montażowej o ponad 20 proc. Na tym tle wzrost sprzedaży detalicznej o 3,9 proc. wygląda nieźle. Pamiętajmy również, że publikowany przez OECD dla Polski wskaźnik CLI nadal pozostaje w tendencji spadkowej. By myśleć o poprawie makro, warto byłoby najpierw odnotować wzrost tej miary wyprzedzającej. Za to większy od oczekiwano wzrost zanotowały ceny na poziomie producentów sugerując, że wkrótce i na poziomie konsumentów zobaczymy dodatnią dynamikę.
Rynek kontraktów na WIG20 praktycznie na dane nie zareagował. W części pewnie dlatego, że ostatnio ciosy padają z różnych stron i już teraz nastroje są podłe. Potencjał spadku jest więc ograniczony, a wrażliwość rynku na złe informacje staje się mniejsza.