Po wyborach poniedziałkowa sesja na GPW rozpoczęła się od mocnych spadków, które jednak w drugiej części dnia udało się w dużej mierze zniwelować. Niestety we wtorek nasz rynek znów raził słabością. Czy więc wyniki wyborów są dla naszego rynku „gamechangerem”?
Raczej nie nazwałbym tego „gamechangerem”. Sytuacja na polskim rynku całkowicie się nie zmieniła po wyborach prezydenckich. Sama reakcja inwestorów jest zaś taka, jakiej mogliśmy się spodziewać. Patrząc historycznie, po wyborach w Polsce, jeśli mamy do czynienia z wygraną prawicy, wiąże się to zwykle z przeceną. Inna sprawa, że taka prawidłowość nie dotyczy tylko Polski. Zarówno więc w poniedziałek, jak i we wtorek mieliśmy do czynienia z naturalną reakcją i moim zdaniem może się ona utrzymać przez kilka dni. Ryzyko polityczne w Polsce stanowi przecież bardzo ważny element wycen, szczególnie mając na uwadze fakt, że na rynku notowanych jest dużo spółek z udziałem Skarbu Państwa. Podział między rządem a prezydentem jest więc negatywnym sygnałem dla inwestorów, w szczególności tych zagranicznych. Oni nie znają aż tak dobrze realiów polskiej polityki i to, co się dzieje teraz u nas, może dla nich wyglądać niebezpiecznie i oznacza to wzrost niepewności. Kiedy zaś mamy do czynienia z niepewnością, inwestorzy wolą wycofać kapitał. Tak jak jednak wspomniałem, nie jest to „gamechanger”, bo jednak w Polsce ważniejsze są wybory parlamentarne, a nie prezydenckie.
Zapytam więc inaczej: wynik wyborów prezydenckich był po prostu pretekstem do korekty po bardzo mocnych wzrostach? Nasze indeksy w ciągu pięciu miesięcy zyskały przecież ponad 20 proc.
Faktycznie, część inwestorów mogła tak do tego podejść. Mieliśmy bardzo dobre nastroje i mocne wzrosty, a tak jak wspomniałem, teraz pojawił się też element niepewności, więc inwestorzy mogą po prostu chcieć realizować zyski i poczekać z boku na dalszy rozwój wydarzeń. To, co dalej będzie się działo na polskim rynku, zależy od dalszych ruchów rządzących i tego, jak będą wyglądały relacje na linii rząd–prezydent.
Czy z długoterminowej perspektywy nie jest to jednak też zagrożenie? Już teraz widać w polskiej polityce mocniejszy skręt w prawo, daje to do myślenia w kontekście kolejnych wyborów parlamentarnych? Jest to tym istotniejszy element, gdyż przecież to po ostatnich wyborach parlamentarnych nasz rynek złapał na dobre wiatr w żagle.
Oczywiście ten skręt w prawo jest możliwy, ale nie traktowałbym tego jako element, który może całkowicie zmienić nastawienie do naszego rynku. Wydaje mi się, że wielu inwestorów będzie jednak patrzyło na to, jak będzie radziła sobie polska gospodarka i spółki. To będą istotne czynniki kształtujące wyceny na polskim parkiecie. Oczywiście widzę ryzyka polityczne, szczególnie jeśli będziemy mieli impas między rządem a prezydentem. Brak zmian legislacyjnych i stanie w miejscu może negatywnie wpływać na polski rynek, ale nie spodziewałbym się, że jest to bardzo istotne ryzyko w długim terminie. Kwestie polityczne mogą być zaś ważne szczególnie w krótkim i średnim terminie. Istotne bowiem będzie to, jak partia rządząca zacznie przygotowywać się do kolejnych wyborów parlamentarnych. To też przecież może negatywnie wpłynąć chociażby na obraz polityki fiskalnej. Być może partia rządząca będzie chciała zwiększyć wydatki po to, by odzyskać głosy wyborców, a to będzie mocny, proinflacyjny impuls, a przecież od tego też zależą decyzje Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. Te zaś mają znaczenie dla wielu branż notowanych na GPW.
Patrząc więc dzisiaj na nasz rynek: jakie są argumenty za tym, aby kupować, a jakie są argumenty za tym, aby sprzedawać akcje?
Jeśli mówimy o argumentach „za”, to na pewno można do tego zaliczyć argument, który jest wymieniany od dawna, czyli na polskim rynku jest po prostu relatywnie tanio w porównaniu z najważniejszymi rynkami europejskimi. Kolejnym argumentem są poprawiające się wyniki polskich spółek. Jeśli faktycznie będziemy mieli do czynienia z potencjalnymi obniżkami stóp procentowych i wyjdziemy z tej mocno zacieśnionej polityki monetarnej, można liczyć na to, że nadal będziemy widzieć poprawę wyników firm, a to pozytywnie będzie wpływało na ich wyceny. Jeśli zaś chodzi o argumenty „przeciw”, to w krótkim i średnim terminie: jest ryzyko pogłębienia korekty wraz z odchodzeniem części inwestorów, którzy będą chcieli zrealizować zyski. Drugi element, który może kreować niepewność, to kwestia tego, jakie będzie podejście do banków, bo to one w dużej mierze też napędzały wzrosty na GPW w ostatnich miesiącach. Po wyborach widać zaś, że jednym z najgorzej radzących sobie sektorów na GPW są właśnie banki. Sęk w tym, że od wyborów perspektywy tego sektora też za bardzo się nie zmieniły. Moim zdaniem słabe zachowanie banków obecnie jest więc kolejnym dowodem na wycofywanie się kapitału z polskiego rynku w związku z niepewnością, jaka zapanowała obecnie. Jeśli więc widoczna tendencja w sektorze bankowym się utrzyma, osłabi to tempo wzrostu polskiego rynku w ciągu najbliższych miesięcy.