Błądzenie losowe czy dająca się przewidzieć przyszłość?

Większość inwestorów z rynku walutowego nieustannie stara się przewidzieć przyszłe kursy walut, jednak niewielu z nich w swej analizie bierze pod uwagę emocje i oczekiwania uczestników tego rynku

Aktualizacja: 27.02.2017 04:29 Publikacja: 21.01.2011 04:04

Marcin Bogusz - makler papierów wartościowych, Dom Maklerski TMS Brokers

Marcin Bogusz - makler papierów wartościowych, Dom Maklerski TMS Brokers

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński

Aby wyjaśnić kształtowanie się kursu walutowego, teoria ekonomii zwraca uwagę na szereg czynników fundamentalnych wpływających na relatywną siłę danej waluty. Są nimi parytet stóp procentowych pomiędzy danymi krajami, salda przepływów pieniężnych między gospodarkami, stopy inflacji, tempo wzrostu gospodarczego oraz inne czynniki makroekonomiczne, w tym poziom bezrobocia, regulacje prawne itp. Teorie ekonomiczne nie biorą jednak pod uwagę jednego bardzo istotnego czynnika, jakim jest obecność ludzi w kreowaniu rynku walutowego.

Klasyczna teoria ekonomii zakłada, że inwestorzy działają racjonalnie i w decyzjach inwestycyjnych nie kierują się emocjami. Jednak obserwując zmiany kursów walutowych, nie sposób się oprzeć wrażeniu, że brak uwzględnienia emocji i oczekiwań (czyli tzw. czynników ludzkich) w teoriach opisujących kształtowanie się kursów walutowych ogranicza ich stosowanie w praktyce.

Dla pokazania, jak wiele znaczą oczekiwania i emocje w kształtowaniu się kursu walutowego, warto przeanalizować, co działo się z kursem EUR/USD od początku kryzysu finansowego.

W końcowym okresie hossy na giełdach w latach 2006–2007 kurs EUR/USD poruszał się zgodnie z panującym trendem na rynku akcji. Wysoki apetyt na ryzykowne aktywa wspomagał wzrost kursu euro. Zmiana trendu na rynku EUR/USD nastąpiła dość gwałtownie w połowie 2008 r. na skutek pojawienia się kryzysu finansowego. W tym samym czasie fundamenty obu gospodarek nie zmieniły się tak gwałtownie, jak wynikałoby to ze zmian notowań EUR/USD. Dynamikę zmian kursu EUR/USD wyjaśnia analiza emocji i oczekiwań rynkowych.

Dolar był zawsze uważany za bezpieczną walutę. Inwestorzy w obliczu kryzysu finansowego obawiali się inwestować w ryzykowne aktywa, strach ten w 2008 r. objawiał się szybkim umocnieniem dolara do większości walut. Obawy o stan światowego systemu finansowego osiągnęły swoje apogeum wraz z upadkiem banku Lehman Brothers. Na rynku królował wszechobecny strach oraz niepewność co do przyszłości finansów światowych. Co najciekawsze, w szczytowej fazie kryzysu rynek przestał reagować fundamentalnie na złe dane makroekonomiczne z USA – słabe publikacje makro z amerykańskiej gospodarki umacniały dolara (!). Rynek tak reagował, ponieważ rozczarowujące dane ukazywały słabość światowej gospodarki

i dodatkowo wzmacniały globalną awersję

do ryzyka, co dalej umacniało „bezpiecznego” dolara.

Wpływ emocji i oczekiwań na zmiany kursu EUR/USD równie dobrze było widać w 2010 r. Początek minionego roku przyniósł kolejną zmianę trendu na głównej parze walutowej świata – powrót do umocnienia dolara. Tym razem pobudki leżące u podstawy trendu były inne niż w 2008 r. Coraz lepsze dane z amerykańskiej gospodarki dały podstawę do przypuszczeń, że za oceanem nadchodzi ożywienie gospodarcze. Reakcja rynku była fundamentalnie poprawna, jednak bazująca na rozbudzonych oczekiwaniach, które nie potwierdziły się później. W pierwszych miesiącach 2010 r. doszło do paradoksu niespotykanego wcześniej: zarówno dobre, jak i złe dane makro z amerykańskiej gospodarki umacniały dolara (!). Dobre dane były odczytywane jako potwierdzenie nadejścia ożywienia gospodarczego, natomiast złe wzmagały awersję do ryzyka i ucieczkę do bezpiecznego dolara.

Druga połowa 2010 r. również obfitowała w silne trendy na rynku EUR/USD. Tematem przewodnim latem był quantitative easing 2, w dalszej części roku rynek emocjonował się pomocą dla Irlandii i później potencjalnym wsparciem dla Portugalii. Trudno wyjaśnić tak dynamiczne zmiany kursu EUR/USD na gruncie klasycznych teorii ekonomicznych, nie wspominając nawet o prognozowaniu przyszłych trendów.

Analiza emocji i oczekiwań rynku podpowiada, że w przypadku istnienia wyraźnego trendu rynek emocjonuje się jakimś „tematem przewodnim” – dyskontuje go. Dzieje się tak, dopóki nie wypali się ten temat przewodni lub nie pojawi się nowy, który albo będzie wspierał bieżący trend, albo przyczyni się do powstania nowego. W skrajnym przypadku, gdy na rynku nie ma wyraźnego tematu przewodniego, rynek nie ma czego dyskontować – znajduje się w fazie konsolidacji. O ile ustalenie, czy obecnie rynek ma temat do dyskontowania, jest względnie łatwe, problemem jest oszacowanie, jak długo jeszcze będzie go dyskontował, a tym samym jak długo jeszcze będzie trwać bieżący trend. Mimo to już samo określenie kierunku zmian kursu walutowego, bez określenia poziomu docelowego, może w znacznym stopniu ułatwić inwestorowi podjęcie odpowiednich decyzji. Warto więc poszerzyć swój warsztat inwestora o behawioralną analizę rynku.

[ramka]W pierwszych miesiącach 2010 r. doszło do paradoksu niespotykanego wcześniej: zarówno dobre, jak i złe dane makro z amerykańskiej gospodarki umacniały dolara[/ramka]

Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt