Przez wiele lat dość powszechne było przeświadczenie, że obligacje korporacyjne, emitowane np. przez przedsiębiorstwa, są bezpiecznym sposobem lokowania oszczędności. Przykład firmy windykacyjnej GetBack pokazał jasno, że to mit.
Spółka GetBack wypuszczała na rynek kolejne emisje obligacji, których oprocentowanie było nawet dwucyfrowe. Na papiery tego windykatora skusiło się ponad 9 tys. osób. Inwestorzy ci w sumie kupili obligacje za ponad 2 mld zł. Dziś zamiast zysków mają wielki ból głowy. Firma okazała się bowiem kolosem na glinianych nogach, który z różnych przyczyn (m.in. doszło do oszustw finansowych) nie jest w stanie spłacać długu zaciągniętego u inwestorów.
Właśnie na tym polega główny rodzaj ryzyka związanego z inwestowaniem w obligacje korporacyjne – emitent może okazać się niewypłacalny. Tego typu papierów nie wolno mylić z papierami (obligacjami) skarbowymi – w tym przypadku zwrot kapitału wraz z odsetkami gwarantuje Skarb Państwa.
Wyższe odsetki, ale...
Dla przedsiębiorstwa emisja obligacji jest alternatywą wobec kredytu bankowego; pozwala pozyskać pieniądze np. na rozwój. Dla inwestora skorzystanie z takiej oferty to szansa na zysk przewyższający oprocentowanie lokat bankowych. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że ceną za potencjalnie większy zarobek jest akceptacja wyższego ryzyka. Po prostu na obligacjach korporacyjnych można stracić – w skrajnym przypadku nawet wszystkie pieniądze.
Obligacje emitowane przez firmy to nic innego jak dług zaciągnięty u inwestorów. W dużym uproszczeniu można przyjąć, że im przedsiębiorstwo ma słabszą markę i pozycję rynkową, im gorzej oceniane są jego wyniki i potencjał rozwoju, tym większe odsetki musi zaproponować inwestorom.