Panie profesorze, inwestycja alternatywna inwestycji alternatywnej nierówna. Czy istnieje jakaś podstawowa klasyfikacja w tej dziedzinie?
Łatwiej jest odpowiedzieć na pytanie, czego ludzie nie zbierają, niż wymienić to, co zbierają. Zatem jeśli chodzi o klasyfikację inwestycji alternatywnych (IA), to jest z tym spory kłopot. Nie jest ona uregulowana przez żaden akt prawny. Dlatego niektórzy inwestorzy zaliczają do tej grupy inwestycje na rynku surowców (złoto, ropa naftowa, sok pomarańczowy), podczas gdy dla innych są to inwestycje klasyczne.
Podziału IA można dokonać według różnych kryteriów, np. czy na danym rynku istnieje indeks odzwierciedlający ceny, może jest giełda, na której dokonuje się obrotu takimi obiektami, a może w danym segmencie rynku operują fundusze inwestycyjne. Wielu kolekcjonerów przyjmuje proste założenie, że jeśli nie ma takiego indeksu, są to inwestycje emocjonalne (IE), jeśli zaś jest – inwestycje alternatywne (IA). Jeszcze dla innych pod tym samym pojęciem kryje się rynek przedmiotów kolekcjonerskich, na którym płynność jest bardzo mała (np. scyzoryki). Moim zdaniem każdy z inwestorów powinien sam odpowiedzieć sobie na pytanie, co oznaczają dla niego IA, a czym są IE.
Które IA są obecnie ciekawą propozycją, jeśli myślimy o długim terminie, na przykład o gromadzeniu kapitału na emeryturę?
W przypadku długoterminowych inwestycji, trwających 20–30 lat lub dłużej, do najciekawszych segmentów zaliczyłbym: rynek sztuki (malarstwo i rzeźba), numizmatów, diamentów, starych samochodów, inwestycyjnych win i whisky. Można do tego dorzucić rynek znaczków, ale w ostatnim czasie widoczny jest tam znaczący spadek płynności. Potem zwróciłbym uwagę na rynek plakatów, fotografii i książek.