31 stycznia Desa Unicum (www.desa.pl) zorganizuje pierwszą w tym roku aukcję grafiki artystycznej. Będą tam prace np. Stanisława Wyspiańskiego, Leona Wyczółkowskiego, Jana Stanisławskiego, Władysława Skoczylasa. Będą rzadkie grafiki mniej znanych artystów, mające jednak wielką wartość kolekcjonerską. Są w ofercie odkrycia. Dobrą grafikę będzie można kupić już za 1 tys. zł.
Od lat przekonuję, że lepiej patrzeć w domu na doskonałą grafikę niż marny obraz. Zakupy warto, jak zawsze, poprzedzić edukacją. Warto zdobyć w antykwariacie książkowym „Słownik terminów plastycznych", wydawany w PRL. Znajdziemy tam precyzyjne, jasne definicje technik graficznych.
Zrozumiemy, czym różni się np. litografia od miedziorytu. Lektura to teoria. Na wystawie przed aukcją można w praktyce poznać różnice między technikami graficznymi. Wystawy w domach aukcyjnych to jedyna szansa na obejrzenie grafiki, ponieważ muzea rzadko urządzają wystawy grafiki.
Z raportu portalu Artinfo.pl wynika, że malarstwo stanowi ponad 80 proc. towaru na krajowych aukcjach sztuki. Natomiast grafika i rysunek, to około 8 proc. rynku. Grafika nie budzi większego zainteresowania dlatego, że jest techniką powielaną.
Na przykład jest w ofercie litografia cenionego artysty Henryka Berlewiego. Sygnowana jest odręcznie ołówkiem przez autora. Berlewi wpisał nakład 150 egzemplarzy i numer odbitki. Zatem teoretycznie istnieje 150 takich samych grafik. Czy to zmniejsza wartość artystyczną grafiki? Moim zdaniem nie. Brak edukacji plastycznej powoduje, że w Polsce grafika nie cieszy się popularnością.