Rekordy na aukcjach

Jaka jest granica cen na krajowym rynku sztuki?

Publikacja: 10.11.2019 15:34

Foto: Desa Unicum/Marcin Koniak

W październiku na krajowym rynku sztuki odbyły się 44 aukcje. To o 11 aukcji więcej niż w październiku 2018 r. W tym roku przypada 30 lat wolnego rynku sztuki w Polsce. Nigdy od 1989 r. nie odbyło się aż tyle aukcji w jednym miesiącu. Na początku tego stulecia na całym rynku odbywało się u nas 30–40 aukcji rocznie.

Każdy dzień przynosi sensacje na krajowym rynku. Portal Artinfo.pl ujawnił mi dane o gwałtownym wzroście. Do końca października odbyło się 259 aukcji sztuki. W takim samym czasie w 2018 r. zorganizowano 226 aukcji. Obroty do końca października wyniosły ok. 202 mln zł (w 2018 r. było to 161 mln zł). W tym roku obroty na rynku wyniosą prawdopodobnie ponad 300 mln.

Warto o tym rozmawiać

Sensacją jest przede wszystkim nowy rekord cen. Za 8 mln zł Desa Unicum sprzedała grupę rzeźb Magdaleny Abakanowicz. O rzeźbach tych pisałem w „Parkiecie" 19–20 października. Do końca roku prawdopodobnie ustanowiony zostanie kolejny rekord.

Co roku listopad i grudzień to najgorętsze miesiące na aukcjach. W grudniu zapowiedziano aukcje, na których mogą się pojawić wyjątkowe dzieła. Mogą one mieć wyjątkowe ceny.

Nie ma żadnej debaty publicznej na temat tego, jakie są granice wzrostu cen na krajowym rynku. Chodzi mi o zasobność portfeli oraz psychiczną gotowość do wydawania milionów akurat na sztukę.

W 2008 r. amerykański miliarder Ronald Lauder za 135 mln USD kupił sobie na aukcji wymarzony obraz Gustawa Klimta. Z tej okazji przeprowadziłem wywiad z kolekcjonerką Grażyną Kulczyk. Zapytałem, czy też wyda miliony, żeby spełnić swoje kolekcjonerskie marzenie.

Grażyna Kulczyk odpowiedziała: – Nie. Granice cenowe zawsze istnieją. Nawet gdy się jest majętnym, obowiązuje rachunek ekonomiczny. Nawet gdy interesy idą nieźle, potrzeba długiego czasu, żeby wygospodarować gotówkę, a w tej dziedzinie okazje na spełnienie marzeń nie czekają. Przede wszystkim trzeba mieć pieniądze na taki cel („Rzeczpospolita" z 15 maja 2008 r.).

Skomentował to prof. Krzysztof Pomian, światowej klasy historyk kolekcjonerstwa, dyrektor Muzeum Europy w Brukseli. Uczony udzielił mi wywiadu dla miesięcznika „Sztuka PL" („Sex, pieniądze i prywatne kolekcje", wrzesień 2008 r.). Prof. Pomian powiedział, że w Polsce nie ma takiej gotówki, jaką wydał Lauder. Przede wszystkim nie ma wzorów wydawania dużych pieniędzy na sztukę. Uczony przypomniał bogate rosyjskie tradycje prywatnego kolekcjonerstwa, dzięki którym powstały zbiory najlepsze w dziejach ludzkości, jak np. kolekcja Siergieja Szczukina.

Diagnoza prof. Pomiana wydaje się aktualna do dziś. Przypomnę, że fragment kolekcji Szczukina w 2016 r. sensacyjnie wystawiła w Paryżu fundacja Louis Vuitton. Frekwencja była gigantyczna!

Czy chłodzić rynek?

Wracam do podstawowego pytania. Czy istnieje granica cenowa na krajowym rynku sztuki? Marszandzi w prywatnych rozmowach coraz częściej mówią, że warto schłodzić rynek. Fachowy obserwator rynku wie, kto i co kupuje. Z ocen wynika, że na obrazy powyżej miliona złotych może sobie pozwolić maksimum kilkanaście osób w kraju. Realny rynek nie ogranicza się do rekordów!

A co ciekawego znajdziemy na najbliższych aukcjach? Może już za ok. 1 tys. zł uda nam się zdobyć obrazek (18 na 13 cm) Edwarda Dwurnika? Wystawi go Desa Unicum na aukcji 12 listopada. Obraz modnego artysty nadaje się na okolicznościowy prezent.

Licytowany będzie także niepozorny obrazek niesłusznie zapomnianego malarza Zenona Kononowicza (1903–1971). W katalogu nie napisano, że Kononowicz był gwiazdą kolonii artystycznej malarzy w Kazimierzu nad Wisłą. Był postacią legendarną, dziś jest kompletnie nieznany.

Desa Unicum wystawi obraz klasyka sztuki Jana Szancenbacha (1928–1998). Obraz ma względnie niską wycenę 14–18 tys. zł. Uważam, że malarstwo artysty zawsze będzie chętnie kupowane. W Muzeum Narodowym w Krakowie na stałej ekspozycji od lat budzą zachwyt obrazy tego malarza.

Szancenbach zostawił bogaty dorobek. W pewnym momencie dysponent spuścizny popełnił handlowy błąd. Wypuścił na rynek zbyt wiele obrazów równocześnie. Na skutek tego ceny siadły. Pamiętam, jak na porównywalne obrazy Szancenbacha trzeba było wydać minimum 40 tys. zł.

Z kolei Pragaleria zorganizuje 20 listopada aukcję designu (www.pragaleria.pl). Są na niej ciekawe wyroby ceramiczne kultowych projektantów z czasów PRL. Jest np. poszukiwana przez kolekcjonerów i na prezenty figurka z 1958 r. „Kotka leżąca" Mieczysława Naruszewicza (cena wyw. 600 zł).

Są kompozycje ceramiczne Leszka Nowosielskiego. Licytowane będą wyroby z wytwórni Steatyt. Są serwisy do kawy modne w czasach PRL i wyroby szklane np. Zbigniewa Horobowego lub Sylwestra Drosta.

Zawodowo i dla przyjemności od lat systematycznie przeglądam ofertę aukcji designu. Widać, że antykwariuszom coraz trudniej jest zgromadzić rzadkie obiekty o aukcyjnej wartości. To zdumiewające, ponieważ przedmioty te do niedawna używane były w wielu polskich domach.

Dziś ceramika, meble, szkło artystyczne z lat 50. czy 70. należą do rzadkości. Nie powiodły się liczne próby prowadzenia specjalistycznych galerii tylko z takimi przedmiotami. Nie było podaży. Nikt nie zgłaszał się z towarem mimo entuzjastycznych publikacji w mediach, w tym w internecie.

To ostatnia szansa, żeby względnie tanio zdobyć najciekawsze okazy. Na aukcji będzie np. talerz dekoracyjny z lat 60. (cena wyw. 600 zł). Do niedawna takie talerze na jarmarkach staroci można było kupować za ok. 100 zł. Pragaleria w stałej ofercie ma współczesne repliki kultowego fotela z 1958 r.

Na koniec wrócę do kolekcjonerskiego dorobku Grażyny Kulczyk. Kolekcjonerka organizowała wystawy sztuki w centrum handlowym, jakim jest Stary Browar w Poznaniu. Dzięki temu masowy odbiorca mógł konsumować sztukę przy okazji innych zajęć. Była to doskonała, skuteczna forma edukacji.

Nie ma takiej edukacji. Nie powiodły się liczne próby otwierania galerii lub antykwariatów w wielkich centrach handlowych. Tam ludzie mogą wejść do galerii po prostu z marszu, bez celebry. Mogą poznawać sztukę bez irracjonalnego lęku, że nie znają się na niej, że się skompromitują.

Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę