Tamara Łempicka nad kanapą

Wystarczy dobry pomysł, żeby zarobić na sztuce.

Publikacja: 03.10.2020 13:39

Foto: Sopocki Dom Aukcyjny

Co podrożeje na krajowym rynku? Mogą podrożeć na przykład prace Tadeusza Kulisiewicza (1899–1988). Nie istnieją w handlu, choć artysta pozostawił bogaty dorobek jako grafik i malarz. Niedługo pojawi się silny impuls do wzrostu cen. Kolekcjoner Jacek Łozowski planuje monograficzną wystawę artysty.

Przygotowania trwają od lat. Kolekcjonerowi zależy, żeby wystawa odbyła się w Muzeum Narodowym, stosownie do wysokiej rangi artystycznej prac Kulisiewicza.

Gdzie są prace Kulisiewicza? Pamiętam z czasów PRL, że oferowane były niemal w każdej galerii państwowej Desy. Były chętnie i masowo kupowane. Kulisiewicz miał prestiżowe wystawy, jego dzieła opisano w monografiach sztuki i w popularnych gazetach. Jacek Łozowski ma doskonałe prace Kulisiewicza. Na wystawie chce pokazać także dorobek artysty z kolekcji aktora Leonarda Pietraszaka.

Wzór dla mniej zamożnych

Kilkadziesiąt lat temu opisywałem kolekcję Pietraszaka jako wzór do naśladowania dla mniej zamożnych. W latach 80. Pietraszaka fascynowało malarstwo Jana Stanisławskiego (1860–1907). Aktora nie stać było na dzieła Stanisławskiego, które już wtedy były względnie drogie. Wymyślił zatem, że stworzy kolekcję uczniów Stanisławskiego, którzy tworzyli malutkie formaty w duchu mistrza.

Kolekcja Pietraszaka to kolejny przykład, jak skutecznie zainwestować gotówkę na rynku sztuki. Ważny jest oryginalny pomysł. W latach 80. kolekcjonerzy polowali na obrazy Stanisławskiego. Dzieła jego uczniów pozostawały zapomniane i niedoszacowane.

Pietraszak stworzył zbiór, który ma wybitną wartość poznawczą, muzealną. Po latach, przy okazji, nabrał też wartości rynkowej. Tamtą kolekcję Pietraszaka dokładnie opisałem w mojej rubryce o kolekcjonerach w dwumiesięczniku „Sztuka" (nr 5–6/1988).

Proste? Nie mają praktycznego znaczenia żadne algorytmy, które niby mają wskazywać, jakie obrazy podrożeją. Liczy się wrażliwość kolekcjonera, wiedza o sztuce i obserwowanie rynku.

Kiedy dojdzie do skutku wystawa Kulisiewicza, to istotnie wzrośnie prawdopodobieństwo, że prace artysty podrożeją. Nie musi to być automat. Nie muszą podrożeć natychmiast. Ale na pewno wystrzelą do góry na wygłodniałym rynku, gdzie popyt stałe przekracza podaż.

Witkacy i dziura w oknie

10 października Sopocki Dom Aukcyjny (www.sda.pl) zorganizuje aukcję prac na papierze. W różnorodnej ofercie nie ma ani jednej pracy Kulisiewicza, który malował i rysował na papierze. Są za to trzy kompozycje Witkacego. Wyróżnia się portret anonimowego mężczyzny. Licytowany będzie od 88 tys. zł. Ekstra zarobi nabywca tego obrazu, który ustali, kogo ów obraz przedstawia.

Faktem jest, że jeszcze 10–15 lat temu portrety malowane przez Witkacego można było kupić za ok. 20 tys. zł. Dziś osiągają ceny ok. 140–150 tys. zł. Czy ktoś przewidział ten wzrost cen? Nie. Czy da się jednoznacznie wskazać impuls, który wywołał wzrost? Nie. Inwestowanie na rynku sztuki to przygoda, która gwarantuje wyjątkowe przeżycia.

Pamiętam, jak w połowie lat 70. w Zakopanem miało miejsce szczególne wydarzenie. Otóż ktoś z ulicy rzucił kamieniem i zbił szybę w oknie łazienki prywatnego domu... Może nie było szklarza, może nie było szkła, w każdym razie właściciel domu dziurę w oknie zatkał obrazem Witkacego. Widziałem to na własne oczy. Miał hektary obrazów Witkacego, bo artysta żył i tworzył przede wszystkim w Zakopanem.

Często przypominam, że w latach 70. młodziutki wówczas kolekcjoner Stefan Okołowicz w Zakopanem poszukiwał zdjęć wykonanych przez Witkacego. W tamtych czasach zdjęciami nie interesował się nikt oprócz Okołowicza. Dziś te zdjęcia osiągają na aukcjach ceny rzędu 200 tys. zł.

Okołowicz miał genialny pomysł. Był pionierem. W wywiadzie powiedział mi, że w prywatnych domach fotografie Witkacego nierzadko wymiatał spod szaf, gdzie wpadły i leżały zapomniane. Jakie niedoszacowane dzieła dziś leżą w kurzu pod szafą?

Milion dolarów? Nic z tego

Wracam do aukcyjnej oferty Sopockiego Domu Aukcyjnego. Zainteresowanie wzbudzą akwarele Piotra Michałowskiego i Juliana Fałata. Hitem może okazać się grafika modnej ostatnio Tamary Łempickiej. Jest to serigrafia powielona już po śmierci artystki przez jej córkę. Praca ma wysoką cenę wywoławczą 26 tys. zł.

O ile się nie mylę, Łempicka za życia stworzyła tylko dwie grafiki, które odręcznie sygnowała. Krążą one na światowym rynku. To słynna „Kobieta z mandoliną" i „La polonaise".

Obydwie te grafiki, oprócz świetnych obrazów olejnych, znajdują się w prywatnym muzeum sztuki Villa la Fleur, założonym przez Mareka Roeflera w Konstancinie. Od września tego roku mieliśmy oglądać wystawę Łempickiej. Z powodu pandemii opóźni się ona o rok. Wystawa była wielokrotnie zapowiadana. Czy to pod wpływem sensacyjnych publikacji Łempicka wchodzi na krajowy rynek?

Faktem jest, że kilkanaście lat temu w warszawskich antykwariatach oferowano świetne oleje Łempickiej. Wtedy jednak nikt się nimi nie interesował. Nikt u nas nie przewidział, że Łempicka osiągnie rekordowe ceny na międzynarodowym rynku.

Warto zwrócić uwagą na aukcję krakowskiego antykwariatu Nautilus (www.nautilus-art.pl), jaka odbędzie się 17 października. Rzadko u nas organizowane są aukcje monograficzne tylko jednego artysty. Nautilus wystawia miedzioryty cenionego grafika Krzysztofa Skórczewskiego. Pośród prac jest poszukiwana przez kolekcjonerów „Wieża Babel". To legendarne już dzieło o muzealnej wartości. Cena wywoławcza wynosi 1650 zł. To dzieło zdecydowanie tańsze niż serigrafia Łempickiej.

Naturalnie grafika Skórczewskiego nie ma takiej wartości snobistycznej. Kiedy grafikę Łempickiej powiesimy w domu nad kanapą, to nasi goście krzyczeć będą: O, Łempicka! Na grafikę Skórczewskiego zareagują tylko koneserzy sztuki.

Nikt nie jest w stanie zaplanować, co podrożeje. Przez ostatnie 30 lat robiłem wywiady z najwybitniejszymi naszymi handlarzami sztuką. Prognozowali na przykład, że światowy rynek podbije Tadeusz Kantor. Obraz artysty jako pierwszy miał przekroczyć magiczną granicę miliona dolarów. Nic z tego!

Milion dolarów miała kosztować rzeźba Katarzyny Kobro. Też nic z tego nie wyszło. Natomiast na międzynarodowym rynku podrożały dzieła Aliny Szapocznikow. Tego z kolei nikt u nas nie przewidział... Na początku stulecia Dom Aukcyjny Sztuka zorganizował w stolicy monograficzną wystawę dzieł Szapocznikow. Nie wzbudziły one zainteresowania. Dziś marszandzi płaczą, dlaczego wtedy nie kupowali Szapocznikow za grosze.

Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę