Polacy w panice wycofują z banków pieniądze z nieoprocentowanych lokat. Nie wiedzą, gdzie dobrze ulokować swoje nadwyżki finansowe. Potencjał rynku sztuki i antyków nie został jeszcze w pełni wykorzystany.
6 lutego pisałem w „Parkiecie" o ofercie aukcji bibliofilskiej antykwariatu Rara Avis, jaka odbyła się 13–14 lutego (www.raraavis.krakow.pl). Pisałem, że są w ofercie plakaty z lat 50. autorstwa sztandarowych polskich artystów. Niektóre z tych dzieł mają nowoczesną formę, ponadczasową wartość estetyczną. Mogłyby zdobić galerie Muzeów Narodowych w Krakowie lub Warszawie.
Dlaczego wracam do tamtej aukcji? Ponieważ ceny sprzedaży są względnie niskie. Nierzadko śmiesznie niskie. Czy w plakatach można przechować nadwyżki finansowe zbierane na czarną godzinę? Tak. Oczywiście trzeba mieć minimum wiedzy.
W „Parkiecie" konsekwentnie namawiam do samodzielnej edukacji. Do lektur, odwiedzania muzeów, obserwowania rynku. Wybrane plakaty w Rara Avis sprzedano za ok. 500 zł. Na co dzień w galeriach oferowane są zwykle za więcej niż tysiąc, bo efektownie wyglądają i stworzył je artysta, który od zawsze jest gwiazdą sztuki.
Pomysł na kolekcję
Spadł z licytacji reprodukowany dziś plakat Romana Cieślewicza „22 Lipca" z ceną wywoławczą 320 zł. Cieślewicz to legenda polskiej i francuskiej sztuki. Załóżmy, że wieszamy taki plakat w przedpokoju naszego mieszkania. Goście reagują oburzeniem: jak to 22 lipca, bolszewickie święto?! Wtedy od niechcenia opowiadamy o Cieślewiczu, o jego sukcesach w Paryżu.