Zagadkowy Szeptel

W ostatnich kilku latach Szeptel wielokrotnie prezentował nową strategię. Najpierw mówił o ambitnych planach internetowych. Zapowiadał także współpracę z TeleDanmark i przejęcie Telbanku. Później liczył, że przetrwa dzięki dokończeniu kluczowych inwestycji i udziałowi w konsolidacji branży. Na końcu straszył likwidacją bądź bankructwem. Od kilku tygodni jest pod kontrolą nowych inwestorów. Ich pomysły na firmę poznamy dzisiaj.

Publikacja: 05.06.2003 09:16

Od kwietnia 1999 r. Szeptel notowany jest na giełdzie. Od tego czasu wzbudza duże zainteresowanie inwestorów i równie silne kontrowersje.

Kurs odbił się od dna

Spółka przez długi czas od debiutu na GPW, podobnie jak wcześniej na CeTO, dawała nieźle zarobić inwestorom. Kiedy jednak stało się jasne, że nie zrealizuje internetowych planów, zgromadzone przez nią pieniądze znikają, a jej sytuacja coraz bardziej się pogarsza, kurs zaczął błyskawicznie spadać. Jeszcze na początku 2002 r. sięgał 30 zł. Rok później było to 70-90 groszy. Od kilku miesięcy sytuacja się zmieniła. Od początku bieżącego roku notowania podniosły się z 97 groszy do 2,65 zł, co oznacza wzrost prawie o 180%. Wolumen obrotów wyniósł w tym czasie ponad 55 mln papierów. Kapitał spółki tworzy niewiele ponad 13 mln walorów. Pod względem płynności Szeptel z powodzeniem mógłby być zaliczony do giełdowych blue chipów. Niestety, tylko pod względem płynności. Ożywiony handel skłonił nawet poprzedni zarząd do wystąpienia do KPWiG z prośbą o analizę notowań i wyjaśnienie, kto handluje akcjami. Komisja, jak zapewnili nas jej przedstawiciele, przygląda się notowaniom firmy.

Całkiem nowy układ

Ostatnie wzrosty notowań to wyraz wiary, że spółkę, która znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, można uratować. Giełdowi gracze liczą na jej nowych akcjonariuszy. Na początku roku, po masowej wyprzedaży akcji przez banki, przez pewien czas nie było jasne, kto kontroluje Szeptela. W połowie kwietnia bieżącego roku odbyło się walne firmy. Pojawili się na nim nowi inwestorzy, którzy - jak wynika ze składu rady nadzorczej - przejęli nad nim kontrolę. - Z pewnością nie mają nic wspólnego z poprzednim układem, w którym tak wiele mieli do powiedzenia inwestorzy związani z opisywanym przez PARKIET "giełdowym czworokątem" - twierdzi nasz informator. Jednym z głównych akcjonariuszy Szeptela jest firma Caterham Financial Management Ltd. Z naszych informacji wynika, że działa ona jako fundusz inwestycyjny. Nie wiadomo, jaki kapitał reprezentuje. Przez pewien czas w gronie największych udziałowców była też Agata Piechocka, która jednak ostatnio zmniejszyła zaangażowanie. Prawie 5% głosów ma za to, wraz z kierowaną przez siebie firmą T.I. Dedal, jej mąż - Andrzej Piechocki, szef rady nadzorczej Szeptela. A. Piechocki przez wiele lat pracował w resorcie skarbu, gdzie za czasów Wiesława Kaczmarka pełnił funkcję doradcy.

Państwo Piechoccy są powiązani z kolejnym nowym akcjonariuszem Szeptela - spółką Media Net Interactive. Może ona jednak, jak wynika z naszych informacji, odgrywać kluczową rolę w szepietowskiej firmie. Ostatnio jej działalność wzbudziła zainteresowanie mediów ze względu na współpracę z Totalizatorem Sportowym. W prasie pojawiły się, zdementowane jednoznacznie przez MNI, informacje, że jest to firma należąca do Yarona Brucknera i Marcina Rywina, syna Lwa Rywina (M. Rywin był członkiem rady nadzorczej MNI). - Nie zmienia to faktu, że na rynku krążą informacje, że za podmiotami, które przejęły Szeptela, stoją Yaron Bruckner oraz Marcin Rywin. Ten drugi miał, jak wskazują pogłoski, bardzo istotny wpływ na przebieg ostatniego walnego telekomunikacyjnej spółki - twierdzi nasz informator. - Z tego powodu szanse na uratowanie Szeptela oceniam jako duże. Moim zdaniem, w grę wchodzi albo restrukturyzacja aktywów i ich sprzedaż, albo rozwój działalności. Stawiałbym na to pierwsze. Zastrzegam jednak, że nie znam planów nowych akcjonariuszy.

Mała spółka, wielkie plany

Plany Szeptela i jego akcjonariuszy często się zmieniały. Spółka stała się głośna podczas hossy internetowej, kiedy ogłosiła plany budowy ogólnopolskiej sieci światłowodowej. Zamierzała stać się jednym z głównych graczy na polskim rynku internetowym. To były niezwykle ambitne zamierzenia jak na małego lokalnego operatora telekomunikacyjnego, który na terenie Łomży i okolic obsługiwał jedynie kilka, a później kilkanaście tysięcy abonentów. Zapowiedzi zostały jednak euforycznie przyjęte przez rynek. Inwestorów nie zrażał fakt, że spółka, aby zrealizować plany, musiała znaleźć gigantyczne - jak na jej możliwości - pieniądze - co najmniej 100 mln USD. Szeptel zresztą nie studził entuzjazmu. Przeciwnie, wielokrotnie zapewniał, że z pieniędzmi nie będzie problemów.

Przytomnie w tym przypadku zachowali się analitycy. Na łamach PARKIETU ostrzegali, że firma jest zbyt mała, aby stać się jednym z liderów rynku, a ignorowanie jej możliwości finansowych może się źle skończyć dla inwestorów.

Pieniądze nie popłynęły

Spółka nie spuszczała jednak z tonu, choć systematycznie przesuwała termin publicznej oferty. Ostatecznie przystąpiła do niej wiosną 2001 r. - ponad rok od ogłoszenia internetowej strategii. Ale wtedy zmieniła się już koniunktura. Emisja nie doszła do skutku. Nie pomogły informacje o podpisaniu umowy o strategicznej współpracy z TeleDanmark. Duńczycy nie wykluczyli zaangażowania kapitałowego w polską firmę. Ale z wielomiesięcznych rozmów, które miały skonkretyzować zasady współpracy i na które Szeptel wielokrotnie się powoływał - być może ratując notowania przed gwałtownym spadkiem - nic nie wynikło.

Giełdowej spółce udało się jednak po kilku miesiącach od fiaska pierwszej emisji uplasować nową ofertę. Wprawdzie latem 2001 r. sprzedała mniej akcji niż planowała i po niższej cenie, ale i tak zainkasowała około 78 mln zł. Papiery objął BRE. Miało to najprawdopodobniej związek z planami przejęcia Telbanku. Z planów tych nic nie wyszło. Na transakcje nie miał ochoty zarówno sam Telbank, jak i niektórzy jego akcjonariusze. A Szeptela coraz bardziej nie było na nią stać.

Kłopoty coraz większe

Co ciekawe, mimo pozyskania dużych pieniędzy z emisji, spółka popadała w coraz większe kłopoty. Pieniądze w błyskawicznym tempie się rozpłynęły, m.in. w związku z podejrzanymi inwestycjami kapitałowymi. Najciekawsze jest jednak to, że nastąpiło to przy praktycznie biernej postawie głównych, przynajmniej oficjalnie, akcjonariuszy.

- Kiedy w grudniu 2001 r. odchodziłem z firmy, na jej kontach było 68 mln zł w gotówce. Pół roku później nie było na nich ani złotówki. Warto się przyjrzeć, co się z nimi stało. Liczyłem, że prokuratura to wyjaśni - mówił niedawno w rozmowie z nami Michał Skolimowski, były prezes Szeptela. Dziś podtrzymuje opinię, że wtedy można było jeszcze bez problemów wyprowadzić firmę na prostą, ponieważ nie brakowało jej pieniędzy.

Ile zostało z planów?

Do tej pory Szeptelowi udało się wybudować linię światłowodową między Białymstokiem a Warszawą, a także kilka krótszych odcinków. Poprzedni prezes, Cezary Przybysławski, który przed rokiem objął kierownictwo spółką, a obecnie zasiada w jej radzie, zapowiadał podwojenie miesięcznych przychodów ze sprzedaży. Potrzebował tylko... 40 mln zł, aby dokończyć najważniejsze projekty. Pieniędzy nikt jednak nie chciał firmie dać. Strategia budowy sieci światłowodowej została więc ostatecznie zarzucona. Szeptel próbował się ratować, sprzedając aktywa z myślą o spłacie długów. I to się jednak nie powiodło. Zarząd myślał więc już o likwidacji. O likwidacji, a nie o upadłości, bo podtrzymywał tezę, że majątek firmy jest wart znacznie więcej, niż wynoszą jej zobowiązania. I wtedy pojawili się nowi inwestorzy.

Kto do tej pory rządził spółką?

Układ właścicielski w Szeptelu rzadko bywał przejrzysty. Najpierw firma znajdowała się pod kontrolą gminy Szepietowo i osób fizycznych. Chodzi o Piotra Łuniewskiego, Piotra Robełka, Andrzeja Rybkowskiego (prezesa i właściciela Apeximu). W tym gronie przewijał się także Stanisław Gasinowicz, główny akcjonariusz Wólczanki. Z nim współpracował m.in. A. Rybkowski. Później akcjonariat został zdominowany przez banki i inne instytucje finansowe: BRE, BGŻ, LG Petro Bank, CDM Pekao. Z naszych informacji wynika jednak, że udział w kapitale nie odzwierciedlał wpływów w spółce, w tym w jej władzach. W cieniu instytucji pozostawali bowiem wciąż akcjonariusze indywidualni, którzy często decydowali o polityce firmy. Banki i domy maklerskie parkowały dla nich akcje. To z inicjatywy tych inwestorów Szeptel był częścią opisywanego wielokrotnie przez PARKIET "giełdowego czworokąta", tworzonego także przez Wólczankę, Energomontaż-Południe i Apexim. Między tymi firmami oraz związanymi z nimi - kapitałowo bądź biznesowo - podmiotami (np. WLC Inwest, Wonlok, European Experts Association) istniała sieć różnorodnych interesów. W tej sieci, w różnej roli - podmiotów finansujących inwestycje bądź uczestniczących w poszczególnych transakcjach - pojawiały się także banki znane z... akcjonariatu Szeptela, zwłaszcza BGŻ i BRE.

Nietrafione inwestycje kapitałowe, brak efektów strategii internetowej oraz coraz gorsze wyniki finansowe sprawiły, że już pod koniec 2001 r. kurs zaczął mocno spadać. Udało się go jeszcze "podciągnąć", ale na krótko. W efekcie coraz silniejszych zniżek "pękły" zabezpieczenia kredytowe, a co za tym idzie, banki i biura zaczęły wyrzucać papiery zarówno z rachunków swoich klientów, jak i z własnych rachunków, na których "parkowały" je dla innych podmiotów, zwłaszcza osób fizycznych.

Jakie pomysły na przetrwanie?

Po bankowej "wyprzedaży", inwestorzy stracili wiarę w Szeptela, kurs zanotował minimum na poziomie 71 groszy. Czy strategia nowych akcjonariuszy spółki pozwoli im na dobre odzyskać tę wiarę? To zależy m.in. od tego, jakie plany władze firmy zaprezentują podczas dzisiejszej konferencji prasowej. Rzecznik Michał Makarczyk zapewnia, że zarząd chce się bliżej przedstawić i odpowiedzieć na wszelkie pytania dziennikarzy. Z prezesem Mariuszem P. Pilewskim nie udało nam się skontaktować.

Czy nowi udziałowcy będą kontynuować próby sprzedaży niektórych aktywów? Zapewne tak, bo spółka potrzebuje pieniędzy. A będzie ich potrzebować jeszcze więcej, gdyby - zgodnie z sugestiami niektórych akcjonariuszy - miała rozszerzać działalność. Poza tym, jest mało prawdopodobne, aby w bardzo krótkim czasie majątek przedsiębiorstwa zaczął jej przynosić dochody. Tymczasem jego utrzymanie kosztuje. Plany sprzedaży aktywów znajdują też potwierdzenie w propozycjach na najbliższe walne, które ma się zgodzić na zbycie zbędnego majątku.

Walne (zbierze się 27 czerwca) ma także upoważnić zarząd do podwyższenia kapitału zakładowego w granicach kapitału docelowego. Widać więc, że kolejną receptą na poprawę sytuacji firmy jest jej dokapitalizowanie. Szczegóły nie są jednak znane.

Jednym z pomysłów jest także układ z wierzycielami. Spółka zaproponowała 40-proc. redukcję długów. Resztę chciałaby spłacać przez prawie 8 lat. Niektórzy wierzyciele, jak Pekao, uważają, że firma całkowicie straciła zdolność zaspokojenia ich roszczeń. Inni mogą być jednak bardziej wyrozumiali. Propozycje układowe musiały zostać zaakceptowane przez radę nadzorczą Szeptela, a w niej znajduje się np. prezes Banku Spółdzielczego w Szepietowie, jednego z głównych kredytodawców firmy.

Bankrut czy nie? Wyniki finansowe Szeptela są fatalne. Spółka generuje wysokie straty. Nie zarabia nawet na podstawowej działalności, co nie stwarza jej szans na przetrwanie. Nie może sobie poradzić z obsługą zadłużenia. W tej sytuacji jesienią ubiegłego roku Pekao zdecydowało się wnieść do sądu wniosek o upadłość. Przegrało sprawę. Nie zostało poparte przez innych wierzycieli. Uważa jednak, że firma jest bankrutem i zamierza dążyć do jej upadłości. Ale, tradycyjnie, sprawy w Szeptelu nie są tak oczywiste, na jakie wyglądają. Należący do banku CDM Pekao, mimo zmniejszenia zaangażowania, wciąż jest w gronie największych akcjonariuszy spółki. - Sądzę, że to może być swoista gra. Spółka przedstawiła niedawno trudne do zaakceptowania przez wierzycieli warunki ewentualnego układu, a główny wierzyciel - Pekao, mówi, że są nie do przyjęcia, firma zaś jest bankrutem. Chodzi im o to, by wynegocjować jak najlepsze warunki porozumienia. Od tego jednak, czy strony spotkają się w pół drogi, naprawdę zależy los przedsiębiorstwa - ocenia osoba do niedawna związana z szepietowską spółką.

MNI
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego