W programach wielu partii pojawiło się przekonanie, że wzrost Produktu Krajowego Brutto (PKB) nie musi być wcale najważniejszy: równie wiele można w gospodarce osiągnąć poprzez sprawiedliwszy podział bogactwa, zwalczanie patologii, lepszą państwową regulację czy dobre wykorzystywanie pozycji kraju w Unii Europejskiej.
To wszystko jednak nieprawda. Nie ma innego sposobu zapewnienia długookresowego powodzenia kraju i wysokiego poziomu życia obywateli, jak tylko osiągnięcie wysokiego poziomu PKB na głowę mieszkańca. Decyduje on i o jakości życia ludzi, i o pozycji kraju w Europie i na świecie (por. ramka 1.).
Oczywiście, że poziom PKB na głowę mieszkańca nie zmienia się z dnia na dzień. Skutkiem wielu wieków takiego a nie innego rozwoju, Polska należy teraz do najuboższych krajów Unii Europejskiej (na zbliżonym poziomie rozwoju znajdują się kraje bałtyckie, uboższe są natomiast dwa kraje bałkańskie - Rumunia i Bułgaria, które mają wstąpić do Unii w przyszłym roku). Rzecz jasna w skali świata jesteśmy raczej średniakami - znacznie uboższymi od krajów bogatych (USA, Japonii, Europy Zachodniej) - ale nieporównanie bogatszymi od większości krajów rozwijających się (por. ramka 2.).
W dłuższym okresie poziom rozwoju kraju i jego miejsce na gospodarczej mapie świata może się jednak znacząco zmieniać. Warto zauważyć, że zaledwie 1 punkt procentowy różnicy średniego tempa wzrostu PKB w dwóch krajach w ciągu 100 lat powoduje powstanie aż blisko trzykrotnej różnicy w poziomie rozwoju na koniec tego okresu. Gdyby USA rozwijały się w ciągu 200 lat istnienia właśnie o 1 punkt procentowy wolniej niż w rzeczywistości, byłyby dzisiaj krajem o połowę uboższym od Polski. To właśnie powoduje, że długookresowy wzrost PKB musi być głównym celem polityki gospodarczej państwa - nawet choćby komuś to się nie bardzo podobało (por. ramka 3.).
Dzięki analizie rozwoju wielu krajów świata, ekonomiści dobrze wiedzą, jaka powinna być polityka gospodarcza służąca wzrostowi. W wielu punktach zalecenia teorii ekonomii nie podobają się jednak politykom. Okazuje się bowiem, że niewiele spraw szkodzi bardziej rozwojowi niż nadmierna skłonność do "sprawiedliwego dzielenia", rozdawania kiełbasy wyborczej, destabilizowania finansów publicznych, ręcznej ingerencji w funkcjonowanie gospodarki czy niepohamowanego podnoszenia podatków (por. ramka 4.). Najlepsze wyniki w zakresie długookresowego rozwoju przynosi niezbyt lubiana polityka liberalna. Natomiast populizm, miły wielu sercom, jest receptą na katastrofę i powolny wzrost.