Ruch na portalach ogłoszeniowych wzmógł się po przedstawieniu przez resort rozwoju i technologii założeń programu „Na start „(projekt pokazano 8 kwietnia). – Sprzedający zareagowali emocjonalnie, podnosząc ceny wywoławcze mieszkań – zauważa Barbara Bugaj, główny analityk ds. rynku nieruchomości SonarHome. Jej zdaniem także sam start nowego programu może wywołać podnoszenie cen ofert. Podobnie było w przypadku wygaszonego w styczniu „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”.
Wyścig do banku
Także Łukasz Wydrowski, prezes agencji Estatic Nieruchomości, uważa, że dopłaty do kredytów mogą mocno napompować ceny ofert. Podziela opinię, że mogą pójść w górę zaraz po starcie programu „Na start”. Sprzedający liczą na zwiększony popyt. – Przykładowo: 50-metrowe mieszkanie w Krakowie jest dziś wystawiane na portalach za ok. 700 tys. zł, a rok temu było tańsze o te 10 proc. Naiwnością byłoby sądzić, że program dopłat nie odbije się na cenie kolejnymi procentami – mówi prezes Wydrowski.
Trudno jednak prognozować, jak sytuacja będzie się rozwijać w kolejnych miesiącach obowiązywania programu dopłat.
– Jego założenia są złożone, a limity wniosków (do 15 tys. w kwartale) to pewne okoliczności „łagodzące”, zwłaszcza w porównaniu z „Bk 2 proc.” – ocenia Bugaj. – Na początku kolejnych kwartałów najprawdopodobniej będzie wyścig z wnioskami do banków.
Według Lidii Dołhan, analityczki WGN, po wejściu w życie programu dopłat ceny mieszkań mogą pójść w górę o kilkanaście proc. (r./r.) – A już są bardzo wyśrubowane – zaznacza. Część klientów wstrzymuje się jednak z zakupem, czekając na nowy kredyt.