Inwestorzy zagraniczni nie wyprzedają już "jak leci" walut krajów wschodzących, gdy na jednym rynku coś się załamie.
W maju przez giełdy emerging markets przetoczyła się fala wyprzedaży. W Korei, Turcji, w Czechach i na Węgrzech główne indeksy spadły poniżej poziomu z początku roku. O ile jednak bessa dotknęła "sprawiedliwie" wszystkie giełdy krajów wschodzących, o tyle rynki walutowe zachowywały się różnie. W maju silnie straciły na wartości m.in. brazylijski real i turecka lira. Za to waluty krajów Europy Środkowowschodniej umacniały się.
Inwestorzy bardziej wybredni
Ta dysproporcja zastanawia, bo historycznie korelacja między walutami w krajach wschodzących była duża. Dlaczego tym razem złotówka i forint idą w przeciwnym kierunku niż real i lira? - Zadecydowały fundamenty gospodarcze - tłumaczy Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK. - A w przypadku naszego regionu fundamenty są bardzo dobre - twierdzi. Inwestorzy już od jakiegoś czasu zaczęli rozróżniać między bardziej i mniej ryzykownymi zbiorami w ogólnym "worku" określanym jako emerging markets. Turcja jest dla nich mniej stabilnym rynkiem niż Polska albo Czechy. - Możemy mieć do czynienia z efektem substytucji- dodaje Sebastian Cichy, diler w BNP Paribas. - Inwestorzy zagraniczni stali się bardziej wybredni, wzrosła awersja do ryzyka - tłumaczy. To powoduje, że inwestorzy przenoszą pieniądze między rynkami wschodzącymi i wybierają te, gdzie czynniki fundamentalne zapewniają większe bezpieczeństwo. S. Cichy podkreśla, że bezpieczeństwo naszego regionu jest wyższe ze względu na konwergencję ze strefą euro.
Eurodolar czy fundamenty?