Za tonę miedzi z dostawą za trzy miesiące płacono w piątek w Londynie 6705 USD. Hossa, która wywindowała w maju cenę czerwonego metalu do rekordowych 8800 USD za tonę, najwidoczniej powoli się kończy. Od majowego szczytu notowania spadły o ponad jedną piątą.
Skończyły się niedostatki podaży, które pchały w górę notowania w pierwszej połowie roku. W piątek Londyńska Giełda Metali (LME) poinformowała o wzroście zapasów o 2,7 proc. w monitorowanych przez nią magazynach. W sumie zapasy obserwowane przez giełdy w Londynie, Nowym Jorku i Szanghaju wynoszą 212 tys. ton i są o 37 proc. wyższe w porównaniu z początkiem roku.
Decydują USA i Chiny
Jednym z największych konsumentów miedzi jest amerykańskie budownictwo mieszkaniowe. Tymczasem koniunktura w tej branży wyraźnie siadła. Październik przyniósł aż 14,6--proc. spadek (w porównaniu z wrześniem) liczby nowych inwestycji. Liczona w skali roku wyniosła 1,48 mln, najmniej od 2000 r. Cała masa domów w USA czeka na nowych właścicieli, a ci czekają, aż ceny będą niższe. We wrześniu zapikowały prawie o 10 proc.
Poza tym wolniej rośnie popyt na miedź w Chinach, które ciągle chłodzą swoją gospodarkę. Tamtejsze zapotrzebowanie może zwiększyć się w tym roku o 5,6 proc., czyli najmniej od 2000 r. - prognozuje China MinMetals, największy za Wielkim Murem pośrednik w handlu metalami. Za granicą Chiny kupiły w tym roku aż o jedną piątą mniej miedzi niż w zeszłym. Różnicę z nawiązką zrekompensowała krajowa produkcja.