Lokalną zmienną okazała się kondycja warszawskich spółek bankowych, których indeks WIG-Banki oddał 2,59 procent zbierając niemal 500 milionów złotych obrotu. Nie ma jednak wątpliwości, iż o wyniku sesji przesądziły rynki bazowe, które operowały dziś w cieniu comiesięcznych danych amerykańskiego Departamentu Pracy. W efekcie sesja – w sposób klasyczny dla pierwszych piątków miesiąca – została podzielona na konsolidację i skokowe podniesienie zmienności po 14:30. Dane z rynku pracy w USA okazały się znacznie gorsze od oczekiwań. Wzrost liczby etatów poza rolnictwem wyniósł ledwie 22 tys. przy prognozie przekraczającej 70 tys. W efekcie, średni wzrost liczby miejsc pracy w ostatnich trzech miesiącach nie przekracza 30 tys., a poszerzenie wyliczenia na cztery ostatnie miesiące obniża średni miesięczny wzrosty miejsc pracy do niespełna 27 tys.
W takim kontekście wzrost stopy bezrobocia do 4,3 procent jest dość zrozumiały. Pierwsze reakcje rynków były jednak pozytywne. Gracze skupili się na konsekwencjach, a nie ryzykach w postaci wzrostu wycen obniżek ceny kredytu przez Fed. Pochodną było osłabienie dolara, które w pierwszym ruchu pomogło GPW. Finalnie jednak dane okazały się problematyczne, bo podnosiły pytania o kondycję konsumenta. W czasie zamykania sesji w Warszawie futures na S&P500 były niżej od poziomu z pierwszych reakcji na odczyty Departamentu Pracy, co zaowocowało spadkową końcówką sesji w Warszawie, która przesądziła też o wyniku dnia i sprowadziła zwyżkę WIG20 w skali tygodnia do poniedziałkowej luki.
Z perspektywy technicznej tydzień sygnalizuje, iż lokalne apetyty na zakończenie korekty zderzyły się z reakcjami świata na dane z USA, co na wykresie tygodniowym owocuje obrazem rynku w równowadze granej w rejonie 2800 pkt. oraz w niepewności, co dalszego scenariusza.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ