Orlen nie powinien wypłacić dywidendy

Rozmowa z Igorem Chalupcem, byłym prezesem Polskiego Koncernu Naftowego Orlen

Publikacja: 20.02.2007 07:45

Uaktualniona przed rokiem strategia Orlenu mówi o tym, że w 2007 r. koncern po raz pierwszy pozyska ropę naftową z własnych źródeł. Czy sytuacja w chwili, gdy opuszczał Pan spółkę, dawała nadzieję na zrealizowanie tego planu?

Zaawansowanie prac nad pozyskaniem dostępu do złóż ropy pozwala, moim zdaniem, na to, żeby oczekiwać realizacji tego celu. Zresztą opracowując rok temu strategię dotyczącą wydobycia, wyznaczyliśmy takie cele, które - w zestawieniu z możliwościami kadrowymi i innymi, jakimi dysponował wtedy Orlen i praktycznie zerowym doświadczeniem - były po prostu realistyczne.

Czy to oznacza, że wielkości, które władze Orlenu zapisały wtedy w strategii - 400 tys. ton ropy z własnych źródeł w tym roku i 1,2 mln ton w 2010 roku - nadal są aktualne?

Mogą być aktualne, choć to już decyzja koncernu. Chcę zaznaczyć, że dla nas w tamtym okresie najważniejszym celem, który zakomunikowaliśmy rynkowi, oprócz konkretnych ilości ropy, była kwestia tzw. współczynnika integracji, czyli stopnia pokrycia zapotrzebowania rafinerii na surowiec ropą z własnych źródeł. Mówiliśmy o mniej więcej liniowym dojściu w 2015 r. do poziomu co najmniej 20 proc. Ale to się odnosiło do zapotrzebowania sprzed zakupu Możejek. Dlatego rozpoczynając w grudniu 2006 r. prace nad kolejną aktualizacją strategii, wynikającą m.in. z zakupu litewskiej spółki, chcieliśmy uwzględnić w planach wydobywczych odpowiednie zwiększenie zdolności przerobu ropy przez całą grupę. Gdybyśmy chcieli osiągnąć ten sam współczynnik integracji w 2015 r., to oznaczałoby to konieczność poniesienia większych wydatków i zwiększenia skali działalności wydobywczej. Taki wariant był bardzo poważnie brany pod uwagę.

Prace nad aktualizacją strategii rozpoczęto jeszcze za Pana czasów. W jakim kierunku przebiegały?

Rozpoczęcie prac było w sposób oczywisty związane z zakupem Możejek, ponieważ istotnie zmieniło grupę. Było dla nas jasne, że cele finansowe, które postawiliśmy rok temu przed koncernem, zdezaktualizowały się. Po drugie, zmieniło się znacznie otoczenie makroekonomiczne i prognozy. Po trzecie, dużo więcej wiedzieliśmy o niektórych ważnych projektach, np. Unipetrolu. Chcieliśmy wykorzystać tę okazję do urealnienia i zmodyfikowania wielu wcześniej przyjętych założeń. O upstreamie już wspomniałem. Planowaliśmy, że aktualizacja strategii będzie gotowa jeszcze w pierwszej połowie tego roku.

Czy, Pana zdaniem, ta aktualizacja może być dużym zaskoczeniem dla rynku?

Nie sądzę, choć o tym zdecyduje już zarząd i rada nadzorcza Orlenu. W tym, co zamierzaliśmy przekazać, zapewne najbardziej interesujące byłyby też plany dotyczące dalszej ekspansji i ewentualnych projektów strategicznych, w tym we współpracy z innymi firmami. Rynek czeka też na szczegóły planu integracji Możejek, bardzo ważnego dla przyszłych wyników Orlenu.

W jakim kierunku mogłyby, Pana zdaniem, pójść te zmiany?

Wolałbym, żeby na takie pytanie odpowiadał już prezes Piotr Kownacki.

Strategia sprzed roku, czyli stworzona za Pana czasów, wymieniała wiele krajów, w których możliwe byłoby zdobycie dostępu do pół naftowych. Była Rosja, był Irak, a także Afryka Północna. Ale ostatnio w tym kontekście mówi się prawie wyłącznie o Kazachstanie i Azerbejdżanie. Czy Azja Środkowa to jest najbardziej aktualny kierunek?

Tak. Nie sądzę, żeby coś miało tu ulec jakiejś dramatycznej zmianie.

Czy usztywnienie polityki władz kazachskich dotyczącej dostępu zagranicznych podmiotów do pól naftowych w tym kraju nie będzie kłopotem dla Orlenu?

Tego typu tendencje mają miejsce wszędzie na świcie. Orlen będzie sobie po prostu musiał z tym poradzić. Nie ma innego wyjścia. Wydaje mi się, że nawet po tych zmianach, które planują władze Kazachstanu, nadal pozostaje on bardzo atrakcyjnym miejscem do poszukiwań dostępu do złóż ropy. Wiązaliśmy z nim spore nadzieje.Pana następca, prezes Piotr Kownacki, liczy na wsparcie władz państwowych w staraniach Orlenu o dostęp do złóż ropy, i dotychczasowe doświadczenie oraz zaufanie, jakim cieszy się wśród osób, które podejmują decyzje w państwie, wymienia w tym kontekście jako swój atut. Jak Pan to skomentuje?

Nie znam tej wypowiedzi. Wsparcie państwa dla ekspansji zagranicznej koncernów przydaje się zawsze i wiele firm powinno z niego korzystać, niezależnie od ich struktury własności i czy władza ma tam "swoich" prezesów, czy nie. Taka jest właśnie misja nowoczesnego państwa. To jest szczególnie ważne w branży naftowej, gdzie polityka oddziaływuje na biznes w znacznym stopniu. Natomiast warto pamiętać, że czasami wsparcie władz państwowych jest niemożliwe albo bywa zawodne. Dlatego każda firma, w tym także Orlen, musi przede wszystkim liczyć na własne siły.

Rosyjski koncern Transnieft, który jest operatorem tamtejszych rurociągów, właśnie zapowiedział, że z powodu nieopłacalności remontu "Przyjaźni" dostawy rosyjskiej ropy do Możejek nie zostaną wznowione. Jeszcze kilka miesięcy temu mówił Pan o "turbulencjach", do jakich może dochodzić przed sfinalizowaniem zakupu litewskiej rafinerii przez Orlen. Jak więc Pan skomentuje teraz zapowiedź Transnieftu?

Nie jest ona zaskoczeniem. Rosjanie generalnie od dłuższego czasu zmieniają swój sposób patrzenia na przyszłość rurociągu "Przyjaźń", o czym świadczy ta i wiele innych wypowiedzi, w tym prezesa Transnieftu Siemona Wajnsztoka na ubiegłotygodniowej konferencji w Londynie, nt. budowy rurociągu z Unieczy do Primorska. Nie jest tajemnicą, że Rosjanie chcą maksymalnie wzmocnić swoją pozycję konkurencyjną na rynku eksportu ropy, m.in. rozwijając sieć logistyczną i my po prostu musimy być na to przygotowani.

Wciąż nie wiadomo, czy Orlen wypłaci dywidendę z zysku wypracowanego w 2006 r., czyli za

Pana rządów w spółce. Jaka byłaby Pana rekomendacja, jeśli wniosek w tej sprawie zależałby od

Pana?

Orlen ma oficjalną politykę dotyczącą dywidend. Uzależnia ona wypłaty dla akcjonariuszy od poziomu wolnych przepływów pieniężnych. Gdyby opierać się na tej koncepcji i uwzględnić wydatki na zakup Możejek oraz spłatę kredytu, należałoby dojść do wniosku, że dywidenda za 2006 r. nie powinna być wypłacona. I taki też powinien być, jeśli nadal opierać się na wspomnianej koncepcji, wniosek zarządu.

Byłby Pan zaskoczony, gdyby zarząd złożył jednak wniosek o wypłatę dywidendy?

Myślę, że jeśli zarząd zdecyduje się złożyć taki wniosek, to z pewnością uzasadni go i wtedy być może moje ewentualne zaskoczenie pryśnie.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. Marian Zubrzycki/Fotorzepa

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy