Po piątkowych spadkach w Nowym Jorku w poniedziałek sesje za oceanem zaczęły się od wzrostów wartości indeksów. Sprawił to m.in. Thomas McManus, strateg Bank of America, który podwyższył prognozę dla wskaźnika Standard&Poor?s 500. W okresie najbliższych dwunastu miesięcy ten jeden z kluczowych indeksów amerykańskiego rynku akcji ma osiągnąć poziom 1590 punktów. W piątek na koniec sesji miał 1503,35 pkt. McManus jest przekonany, że dynamika zysków firm notowanych w S&P500 znowu przyspieszy. W tej fazie sesji do kupna akcji zachęcały spekulacje, iż zamówienia fabryk utrzymały się na wysokim poziomie. Instytut Zarządzania Podażą (ISM) podał, że jego wskaźnik informujący o aktywności firm przetwórczych w czerwcu osiągnął wartość 56 pkt, podczas gdy ekonomiści prognozowali utrzymanie poziomu z maja (55 pkt). Obecnie ta branża jest w najlepszej kondycji od czternastu miesięcy.
Na giełdach europejskich dało o sobie znać lęk przed skutkami zagrożenia terrorystycznego. Najdotkliwiej odczuły to linie lotnicze i towa-
rzystwa ubezpieczeniowe. Subindeks Dow Jones Europe Stoxx Travel & Leisure (firmy zajmujące się organizowaniem transportu i wypoczynku) spadł do najniższego poziomu od ponad trzech miesięcy. Po południu straty notowano na większości spośród osiemnastu rozwiniętych rynków naszego kontynentu. Z powodu wysokich cen ropy naftowej drożały akcje takich firm paliwowych, jak Royal Dutch Shell czy British Petroleum. Kurs akcji Danone, światowego potentata w produkcji jogurtów, poszedł w górę, gdyż wielu graczy liczyło, że francuska spółka sprzeda dział wytwarzający płatki zbożowe.
Region Azja-Pacyfik w górę pociągnęły firmy paliwowe. Jednym z czynników był spadek zapasów w Stanach Zjednoczonych. Regionalny indeks Morgana Stanleya zyskał 0,9 proc. i miał mniej niż pół punktu do rekordowego poziomu zamknięcia z 21 czerwca (154,47 pkt). Chiński indeks CSI 300 stracił 0,2 proc. W piątek otwarto tam 147 tys. nowych rachunków inwestycyjnych, znacznie poniżej czerwcowej średniej dziennej (271 tys.).