[b]Czy dziś można powiedzieć, że mamy do czynienia z kryzysem na skalę Wielkiej Depresji?[/b]
Nie, aż tak źle nie jest. Wówczas dynamika gospodarek czy bezrobocie były naprawdę na fatalnych poziomach. Choć z drugiej strony, trudno porównywać całą Wielką Depresję do tego, co się wydarzyło dotychczas w obecnym kryzysie, bo to wciąż tylko fragment całościowego obrazu. Do stwierdzenia, że gospodarka ma się już dobrze, wcale nie jesteśmy dziś bliżej, niż byliśmy rok czy dwa lata temu… Dziś, na razie, już z pewnością można powiedzieć, że ten kryzys jest najgorszy od Wielkiej Depresji.
[b]Jak Pan widzi przyszłość polskiej gospodarki w perspektywie najbliższych, powiedzmy, pięciu lat?[/b]
To jest trudne pytanie. Nasza gospodarka na tle całej Europy wygląda relatywnie dobrze. Ale czy to „relatywnie dobrze” nie okaże się czymś i tak bardzo złym – zobaczymy. Zapewne sytuacja gospodarcza Europy Zachodniej będzie dużo gorsza niż w Stanach Zjednoczonych. Jest mniej elastyczna, opiera się na większej roli państwa, które ma na przykład spore zobowiązania socjalne wobec społeczeństwa. Myślę, że strefa euro, poprzez ekspansywną dziś politykę gospodarczą w Stanach Zjednoczonych, jest bardzo zagrożona silnym umocnieniem swojej waluty, w sytuacji gdy wszyscy próbują swoje waluty osłabiać.
[b]Jaki obraz świata wyłoni się po tym kryzysie? Silny nadzór nad instytucjami finansowymi? Silny protekcjonizm?[/b]
Pewnie tak właśnie będzie. Jeszcze bardziej zwiększy się rola państwa w gospodarce, pojawi się więcej regulacji, państwo będzie angażowało się na przykład w programy infrastrukturalne, które ostatecznie okażą się pewnie nieefektywne. Niestety. Ja bym sobie wymarzył, żeby gospodarka wróciła do stawiania na jakość. Żeby odeszła od zbyt mocno bombardującego z każdej strony marketingu. Przecież koszt samej produkcji danego towaru w jego finalnym koszcie jest dziś marginalny. W ciągu handlowym nie znajdzie się szewca, za to można zobaczyć placówki sześciu banków obok siebie, bo liczy się wszechobecność logo. To nie jest „normalne”, nie pozwala na zrównoważony umiarkowany rozwój. Obawiam się jednak, że powrót do „normalności” musi być procesem bardzo trudnym i czasochłonnym. O ile w ogóle możliwym. Obawiam się wręcz, że nie jest możliwy bez katastrofy znacznie gorszej niż ostatni kryzys. No, ale tu już wkraczamy na grunt filozoficzno-polityczny.
[b]A jak Pan sobie wyobraża przyszłość Stanów Zjednoczonych?[/b]
Myślę, że tak szybko nie upadną. Cesarstwo Rzymskie upadało 200 lat, więc pewnie tyle czasu można USA jeszcze dać, bo między jednym i drugim na pewno jest dużo podobieństw (śmiech). A tak na poważnie, to naprawdę i tam, i tu społeczeństwo i rząd bardzo nieodpowiedzialnie się zachowywały. A co dopiero powiedzieć o rządach europejskich. Być może ten kryzys będzie wystarczającą dla wszystkich lekcją. Pokaże, że nie można na siłę ratować tych, którzy popadli w kłopoty z własnej winy, głupoty czy chciwości, bo to tylko odbiera poczucie odpowiedzialności, daje przekonanie, że bez względu na to, co się stanie, zawsze przyjdzie ktoś z pomocą.
[b]Dziękuję za rozmowę.[/b]