Ba, historycznie maj rzadko jest miesiącem, gdy ceny towarów i usług konsumpcyjnych spadają względem kwietnia – ostatni raz miało to miejsce w 2020 r. Tegoroczny spadek miesiąc do miesiąca to przede wszystkim zasługa tańszych paliw (o 3,7 proc. niż w kwietniu). Potaniały jednak też nośniki energii (o 0,3 proc.). Podrożała zaś żywność, o 0,4 proc.
Zgodnie z oczekiwaniami, inflacja w maju była na zbliżonym poziomie, co w kwietniu – niższym niż w pierwszym kwartale br. (4,9 proc.) czy drugiej połowie 2024 r. (średnio 4,6 proc.), ale jednak wciąż powyżej nawet górnej granicy dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego NBP (3,5 proc.), o środku tegoż celu (2,5 proc.) nie wspominając. Zgodnie z aktualnymi prognozami, w czerwcu również inflacja powinna wynieść nieco ponad 4 proc.
Co dalej z inflacją w Polsce?
Istotny spadek inflacji powinniśmy zobaczyć od lipca, gdy ze wskaźnika zniknie efekt częściowego odmrożenia cen energii sprzed roku (z lipca 2024 r.). Dodawał i nadal dodaje do odczytów inflacji ponad 1 punkt procentowy. Do tego ceny gazu m.in. dla gospodarstw domowych spadną o blisko 15 proc., co powinno odjąć od wskaźnika inflacji kolejnych około 0,2-0,3 pkt proc. Wniosek? Można szacować, że w lipcu br. inflacja w Polsce spadnie być może nawet w pobliże celu inflacyjnego NBP (2,5 proc. r./r.).
Co ważne, na razie ekonomiści nie spodziewają się, aby inflacja miała z powrotem wychylić się poza granice celu inflacyjnego (czyli powyżej 3,5 proc.). Czynnikiem niepewności wciąż ujmowanym w prognozach NBP jest poziom cen energii dla gospodarstw domowych od października (do końca września funkcjonuje cena maksymalna 500 zł/MWh), niemniej ceny kontraktów na dostawy energii dla rynku hurtowym sugerują, że nowe ceny taryfowe (spółki energetyczne mają czas na złożenie wniosków do Urzędu Regulacji Energetyki do końca lipca br., potem URE się do nich ustosunkuje) będą zbliżone do obecnej ceny maksymalnej. To oznaczałoby brak skoku inflacji lub tylko niewielki jej wzrost. Rząd nie wykluczał też przedłużenia działań osłonowych, gdyby jednak nowe taryfy miały być wyraźnie wyższe od dzisiejszej zamrożonej ceny.
Oczekiwane trwałe zejście inflacji w pobliże celu NBP 2,5 proc., a na pewno do pasma dopuszczalnych odchyleń wokół celu (czyli 1,5-3,5 proc.) to główny argument za oczekiwaniami obniżek stóp procentowych przez RPP. Zapewne nie dojdzie do niej w czerwcu, ale w lipcu lub po wakacjach - prawdopodobnie tak. Obecnie średnie oczekiwania ekonomistów (według Bloomberga) to główna stopa NBP na poziomie 4,75 proc. na koniec 2025 r. (czyli o 50 punktów bazowych niżej niż obecnie) i 3,50 proc. na koniec 2026 r. (czyli o 175 pb niżej niż aktualnie).