Catalyst zdominowany przez obligacje drogowe

Na nowym rynku obligacji Catalyst przeważa handel papierami drogowymi BGK. Jednak tylko część emisji banku trafia na ten parkiet. Dilerzy wciąż preferują tańszą sprzedaż takich obligacji poza giełdą

Publikacja: 24.11.2009 07:07

Na nowym rynku obligacji Catalyst przeważa handel papierami drogowymi BGK

Na nowym rynku obligacji Catalyst przeważa handel papierami drogowymi BGK

Foto: PARKIET

Niedługo miną dwa miesiące odkąd wystartował nowy rynek obligacji GPW. Od tego czasu inwestorzy kupili i sprzedali papiery za 1,55 mld zł, przy czym 98,5 proc. stanowi obrót obligacjami drogowymi Banku Gospodarstwa Krajowego (emitowanymi na rzecz Krajowego Funduszu Drogowego), które zadebiutowały na rynku 26 października. Handel nimi nie przypomina klasycznych transakcji znanych z rynku akcji – jak dotąd w całości odbywał się w ramach „pakietówek” – czyli inwestorzy sprzedają sobie obligacje po ustalonej cenie.

[srodtytul]Emisje nie trafiają na rynek[/srodtytul]

Oprócz tych papierów, inwestorzy handlują również obligacjami Warszawy. Pozostałe papiery są w praktyce niepłynne. – Pamiętajmy, że wartość emisji BGK nie jest porównywalna z wartością innych. Poza tym obrót obligacjami na rynku wtórnym następuje zwykle w wyniku zmian rynkowych stóp procentowych, z czym nie mieliśmy do czynienia – wyjaśnia Jacek Fotek, prezes BondSpot – spółki odpowiadającej za hurtowe segmenty Catalyst.

Dokładniejsza analiza danych z rynku obligacji pokazuje jednak, że nie spełniło się również marzenie jego twórców – aby duża część emisji trafiła do obrotu. W przetargach BGK mogą brać udział tylko Dilerzy Skarbowych Papierów Wartościowych – kilkanaście wyselekcjonowanych banków. Dopiero potem odprzedają oni papiery inwestorom, którzy je zamówili.

W przypadku emisji Ministerstwa Finansów, kolejne operacje odbywają się na rynku międzybankowym. Papierami BGK handluje się na Catalyst – ale nie w takiej skali, jak wynikałoby z wielkości emisji. Na przykład 26 października do obrotu weszły obligacje warte niemal 2,3 mld zł. W tym dniu wartość handlu „pakietówkami” na Catalyst sięgnęła 850 mln zł. Dlaczego więc nowy rynek nie wykorzystuje potencjału?

[srodtytul]Problem z pośrednikami?[/srodtytul]

Dilerzy przyznają, że jednym z głównych powodów jest konieczność przeprowadzania tego typu transakcji poprzez domy maklerskie. – To pośrednik, który kosztuje. Korzystają na tym zagraniczni dilerzy, których reguła taka nie obowiązuje – mówi Maciej Słomka, dyrektor biura tradingu Pekao. Eksperci zwracają także uwagę na wieloletnie przyzwyczajenia dilerów. – Mamy starcie dwóch światów: rynku pozagiełdowego i regulowanego, bardziej transparentnego, ze wszystkimi konsekwencjami złożenia zlecenia. Nic dziwnego, że część podmiotów woli zawrzeć umowę sprzedaży papierów poza rynkiem – mówi Cezary Borkowski z Domu Maklerskiego PKO BP.

Z rozmów z dilerami wynika, że brokerzy życzą sobie prowizji rzędu 0,02–0,05 proc. wartości transakcji, co wielu z nich ocenia jako nieakceptowalne. Traderzy podkreślają również, że na niekorzyść Catalyst działa fakt, że zawieranie transakcji na rynku wymaga innych terminali, niż używali do tej pory.

[srodtytul]Dilerzy trzymają papiery[/srodtytul]

Inną hipotezę stawia szef BondSpot. – Fakt, że emisje BGK nie trafiają w całości na rynek regulowany oznaczać może również, że banki-dilerzy decydują się pozostawić te papiery w portfelu, a sprzedać obligacje skarbowe – mówi Fotek. Przypomina, że przy podobnym terminie zapadalności, analogicznych gwarancjach Skarbu Państwa i możliwości zastawienia w NBP walory BGK mają wyższą rentowność, niż obligacje sprzedawane przez MF. – Robimy wszystko, żeby ten obrót był prosty z punktu widzenia techniczno-operacyjnego – deklaruje szef BondSpot.

[ramka][b]Brak chętnych na odkup bonów[/b]

Na wczorajszym przetargu Ministerstwo Finansów odkupiło od inwestorów bony skarbowe za 98 mln zł. Były to papiery o grudniowych terminach zapadalności. Pierwotnie MF chciało skupić bony za ponad 5,2 mld zł.Zdaniem dilerów, oferta resortu nie spotkała się z zainteresowaniem rynku z uwagi na niewielką opłacalność transakcji odkupu. – Z ekonomicznego punktu widzenia wzięcie udziału w przetargu nie miało sensu. Koszt pieniądza pożyczanego na rynku na krótko oscyluje wokół poziomu stopy depozytowej NBP (2 proc.). Tymczasem utrzymanie bonów do terminu wykupu daje wyższą stopę zwrotu. Trudno uwolnione środki byłoby lepiej ulokować – mówi diler z jednego z dużych banków.Na poprzednim przetargu – 5 października – resort „ściągnął” z rynku papiery za 1,2 mld zł (wobec oferty 12,5 mld zł). Miesiąc wcześniej na podobnej aukcji MF skupił bony za 1 mld zł.[/ramka]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy