Chociaż Ministerstwo Skarbu Państwa chciałoby, żeby Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo kupiło od niego akcje Lotosu, to gazowej spółce nie uśmiecha się wchodzić w sektor rafineryjny. PGNiG przygląda się raczej firmom produkującym energię elektryczną. [srodtytul]Pieniądze się znajdą[/srodtytul]
– W czwartym kwartale wyemitujemy euroobligacje za 500 mln euro – powiedział wczoraj wiceprezes PGNiG Sławomir Hinc. – Spodziewam się, że wiarygodność spółki będzie na tyle duża, że będziemy w stanie na rynku euroobligacji pożyczyć nawet znacznie więcej pieniędzy niż ta kwota. Stawia to PGNiG jako potencjalnego inwestora w procesie prywatyzacji, chociażby polskiej energetyki, w pozycji firmy, która realnie może się przyjrzeć też takim możliwościom inwestycyjnym – powiedział Hinc cytowany przez PAP. Dodał, że spółka ma aspiracje do tego, aby zbudować bardzo mocną część energetyczną.
[srodtytul]Skarb rozważa, co zrobić[/srodtytul]
PGNiG jest tymczasem jednym z trzech kandydatów na inwestora strategicznego dla paliwowej Grupy Lotos. Dwaj pozostali to Jan Kulczyk wraz z libijskim koncernem Tamoil oraz Orlen. – Ci trzej inwestorzy automatycznie przychodzą na myśl, gdy mowa o sprzedaży akcji Grupy Lotos – przyznał niedawno w rozmowie z „Parkietem” rzecznik prasowy MSP Maciej Wewiór.
Według naszych informacji resort najchętniej widziałby w roli inwestora właśnie gazowniczy koncern. – Jeżeli minister skarbu ogłosi przetarg na akcje Grupy Lotos, to dopiero zaczniemy się zastanawiać, czy to dla nas ciekawa oferta, a przede wszystkim, czy pasuje do naszej strategii rozwoju – stwierdził Michał Szubski, prezes PGNiG. Nieoficjalnie wiadomo, że interesujące dla PGNiG mogą być wyłącznie poszukiwawczo-wydobywcze aktywa gdańskiej spółki (przede wszystkim Petrobaltic oraz Lotos Exploration and Production Norge). Nic dziwnego, że koncern nie pali się do ewentualnej inwestycji w gdańską firmę. Jak jednak wynika z naszych informacji, jeśli zażąda tego Skarb Państwa, mimo zastrzeżeń „zgłosi się na ochotnika” do złożenia oferty.