[b]Dlaczego zdecydowaliście się zostać zdalnym członkiem GPW i wejść na polski rynek?[/b]
Zauważyliśmy większe zainteresowanie polskimi akcjami niektórych amerykańskich funduszy i zarządzających. Ale aby zdecydować się na inwestycję, muszą mieć oni pewność, że rynek jest dostatecznie płynny. Giełda Papierów Wartościowych, choć największa w regionie, wciąż nie może się porównywać pod względem dostępności akcji z parkietami w Londynie czy Frankfurcie. To powoduje, że zarządzający musi dzielić zlecenie na części, co komplikuje sprawę.W rezultacie zamiast wybrać polski rynek fundusze inwestują w spółki notowane np. we Frankfurcie, z podobnych sektorów. Traci na tym warszawska giełda. Wierzymy, że jesteśmy w stanie znaleźć nowych inwestorów, którzy zwiększą obrót akcjami na GPW.
[b]Liquidnet jest głównie tzw. dark poolem, czyli platformą, na której zlecenia są widoczne dopiero po ich zrealizowaniu. Jak to się ma do otwartych standardów giełd takich jak warszawska?[/b]
Nasza umowa z GPW zakłada, że działalność będziemy prowadzić zgodnie z jej regulacjami. To oznacza, że informacje o zleceniach, jakie wychodzą od nas, będą widoczne w systemie transakcyjnym.Proszę pamiętać, że specjalizujemy się w transakcjach pakietowych. I chcemy skupić się na znalezieniu drugiej strony transakcji dla naszych klientów. Nie zamierzamy konkurować z segmentem detalicznym obecnym na GPW dzięki aktywności lokalnych brokerów. Chcemy zamiast tego sprowadzić do Warszawy nowych inwestorów z USA i z Azji.
[b]Domy maklerskie obawiają się, że międzyinstytucjonalne platformy obrotu (MTF), do których się zaliczacie, „kradną” płynność z rynków regulowanych. W waszym wypadku można podejrzewać, że chcecie przejąć część akcji notowanych na GPW i obracać nimi na własnej platformie.[/b]