O sporze między władzami banku a osobami prowadzącymi tego typu palcówki pisaliśmy w styczniu tego roku. Obecnie większość przedsiębiorców prowadzących agencje zgodziła się na nowe warunki współpracy z bankiem, choć nie wszyscy są z nich zadowoleni.
Agenci musieli podpisać aneksy do maja. – W wyniku uzgodnień nowe umowy podpisało 1 547 agentów prowadzących 1 967 punktów. Zaledwie sto umów zostało rozwiązanych, co oznacza spadek liczby agencji o 142 – mówi Elżbieta Anders z PKO BP.
Nie oznacza to wcale, że ci, którzy podpisali nowe warunki, są z nich zadowoleni. – Nie mieliśmy wyjścia, poza tym doszło do absurdalnej sytuacji, w której bank zastrzega w aneksach prawo do jednostronnej zmiany warunków w trakcie trwania umowy – mówi jeden z przedsiębiorców prowadzących punkt agencyjny PKO BP.
Zgodnie z nowymi umowami agencje będą przy udziale banku standaryzować wygląd i proces obsługi klienta (wymagane są przynajmniej dwa stanowiska i wspólna wizualizacja). Mają także zwiększyć sprzedaż kredytów, podczas gdy dotychczas koncentrowały się na obsłudze rachunków i płatności. – Liczba współpracujących z bankiem agencji prawie dwukrotnie przewyższa liczbę oddziałów własnych banku, a udział agencji w sprzedaży produktów dla klientów detalicznych oscylował do tej pory na poziomie 1–6 proc. – argumentuje Anders. Jednak osoby prowadzące takie punkty podkreślają, że nie zawsze jest taki potencjał.
– Rozumiem, że bankowi zależy na tym, by rozszerzać ofertę, ale są różne agencje, działające w różnych miejscach. Prowadzę agencję przez sześć lat i jeszcze nigdy nie udało mi się sprzedać żadnego produktu kredytowego, bo lokalizacja mojego punktu w jednym z urzędów powoduje, że ludzie przychodzą tu po to, by dokonywać wpłat – mówi przedstawiciel jednej z agencji.