W 2009 roku, według firm Cunningham Lindsey Polska i Claim Consulting, rynek likwidacji szkód mierzony przychodami przedsiębiorstw na nim działających wart był co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych, ale nie więcej niż 100 mln zł. W tym roku może przekroczyć tę granicę.
[srodtytul]Ręce pełne roboty[/srodtytul]
– Nie da się ukryć, że nasza branża zarabia wtedy, gdy w wyniku np. złej pogody rośnie liczba szkód. Wtedy dostajemy więcej zleceń od ubezpieczycieli, którzy nie radzą sobie z ich obsługą własnymi siłami – mówi Witold Otremba, prezes i właściciel spółki Asecura Likwidacja Szkód Majątkowych.
Tymczasem zima 2009/2010 była niezwykle sroga i ubezpieczyciele notowali 50-proc. wzrost liczby szkód w porównaniu z zimowymi miesiącami poprzedniego roku. W dodatku pod koniec II kwartału przyszła powódź. – Liczba zleceń w ostatnich dwóch miesiącach wzrosła o 300 proc. Z wyłączeniem nadzwyczajnej sytuacji związanej z powodzią, liczba zleceń wzrosła w tym roku o 30 proc. – mówi Bartosz Sadkowski, członek zarządu Claim Consulting.
Firmy będą mogły się więc odkuć za minione kwartały. – Mocno odczuliśmy spadek rynku ubezpieczeń cargo, co się wiązało z załamaniem na rynku przewozów w 2009 roku – przyznaje Paweł Kamiński, prezes Cunningham Lindsey Polska. W ub.r. przewozy towarowe ładunków poszły w dół o 30 proc.