Giełdowy wzrost przy niskich obrotach tworzy ryzyko bańki

Wzrost w segmencie małych i średnich spółek cieszy uczestników funduszy w nie inwestujących. Jednocześnie jednak stanowi twardy orzech do zgryzienia dla zarządzających.

Publikacja: 22.05.2013 06:23

Czy naszemu rynkowi akcji nie grozi bańka spekulacyjna?

Czy naszemu rynkowi akcji nie grozi bańka spekulacyjna?

Foto: Bloomberg

Akcje „średniaków" i „maluchów" drożeją przy obrotach porównywalnych z tymi z 2009 r.

– Bardzo niska płynność małych i średnich spółek uniemożliwia obecnie wejście lub wyjście z inwestycji bez znaczącego wpływu na kurs akcji – przyznaje Magdalena Zajączkowska-Ejsymont, zarządzająca funduszu PKO Małych i Średnich Spółek, który od początku roku zarobił już przerwie 10 proc.

Bańka na horyzoncie?

Rodzi się więc pytanie, czy naszemu rynkowi akcji nie grozi bańka spekulacyjna – wystarczą bowiem  stosunkowo niewielkie napływy do funduszy akcji polskich, żeby napompować kursy walorów, szczególnie firm o średniej i małej kapitalizacji, do poziomów nie do końca odpowiadających ich fundamentalnym wycenom.

– Nasi klienci  bardzo szybko reagują teraz na ruchy giełdowych indeksów. Wystarczy nawet kilka dni wzrostu na giełdzie, a do funduszy akcji znów płyną pieniądze – mówi Mariusz Staniszewski, prezes Noble Funds TFI. Jego zdaniem dzieje się tak dlatego, że już do najbardziej niedoświadczonych inwestorów dotarło, że na lokacie bankowej zarobią niewiele więcej niż 3 proc.

– Niskie oprocentowanie lokat bankowych oraz niska rentowność obligacji mogą mieć wpływ na zmianę zachowań inwestorów. Myślę, że powinno rosnąć zainteresowanie funduszami akcji, co jednak niekoniecznie przybierze rozmiary podobne do tych z lat 2005-2006. Poza tym, w porównaniu z tamtym okresem polskie TFI inwestują teraz dużo chętniej za granicą, stąd nowe środki mogą też trafić na inne rynki – mówi Błażej Bogdziewicz, wiceprezes Caspar AM,

Masowy napływ kapitału do funduszy akcji mógłby się rzeczywiście okazać teraz niezdrowy z perspektywy giełdowych wycen. TFI, choć bardzo na taki scenariusz liczą (fundusze akcji są dla nich bardziej rentowne od dłużnych), przyznają jednak, że na masowy napływ kapitału przyjdzie jeszcze długo poczekać.

– Mimo niskich stóp procentowych, zainteresowanie inwestowaniem na rynku akcji jest bardzo niewielkie. Na te „miliardy" od inwestorów detalicznych wciąż czekamy. Na razie cztery lata wzrostu nie wystarczyły, żeby zachęcić ich do kupowania funduszy akcji. A brak napływów do funduszy akcyjnych jest charakterystyczny raczej dla dołka niż dla szczytów – Twierdzi Adam Łukojć, zarządzający Skarbiec TFI. Wtóruje mu Piotr Lubczyński, zarządzający w KBC TFI, który uważa, że do masowych zakupów akcji ze strony inwestorów indywidualnych jeszcze daleko. – Będzie to raczej proces stopniowy i długotrwały – uważa zarządzający.

Rynek wchłonie popyt

Nie można zapominać o wciąż wiszącej w powietrzu podaży akcji ze strony Skarbu Państwa, która skutecznie zrównoważy wzrost cen związany z większym popytem na akcje.

– Wzrost zainteresowania akcjami powinien przyczynić się do odbicia notowań, jednak pamiętajmy o planach Skarbu Państwa, który w kolejnych kwartałach dostarczy sporej podaży akcji m.in. Energi czy PGE. Dodatkowo powinny pojawić się oferty publiczne spółek prywatnych – mówi Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Quercus TFI.

W oczekiwaniu na 50 tys. punktów

To wszystko sprawi, że giełda bez trudu wchłonie pieniądze klientów indywidualnych, kiedy w końcu się one pojawią. Jednocześnie jednak eksperci przyznają, że ten moment się zbliża.

– Aby zachęcić do inwestowania w akcje, potrzebne są dodatnie – im wyższe, tym lepsze – stopy zwrotu za wszystkie okresy prezentowane u dystrybutorów oraz w mediach.  Są to najczęściej okresy trzech, sześciu, dwunastu oraz dwudziestu czterech miesięcy. Zbliżamy się do okresu, kiedy nawet ten dwuletni okres będzie wyglądał w „tabelkach" zachęcająco – uważa Jarosław Lis, zarządzający w  BPH TFI.

Dodatkowym wsparciem będzie, jego zdaniem, przebicie przez indeks WIG poziomu 50 tys. pkt – wówczas akcjom zacznie sprzyjać „pozytywna prasa".

[email protected]

W perspektywie historycznej widać wyraźną zależność pomiędzy napływami kapitału do funduszy akcji polskich a notowaniami WIG (nie sposób jednak na tej podstawie odpowiedzieć, „co było pierwsze, kura czy jajko?"). Widać również, jaki poziom powinna przyjąć przewaga wpłat nad wypłatami funduszy akcji, żeby giełdzie zaczęła grozić bańka. Od początku 2003 r. do kwietnia 2007 r. za pośrednictwem funduszy na giełdę trafiło ponad 16 mld zł. Od początku 2009 r. do kwietnia 2013 r. z funduszy akcji wycofano 600 mln zł netto (klienci TFI wciąż nie odzyskali zaufania do nich po załamaniu z sierpnia 2011 r.). Do „bańkowych" poziomów mamy daleko. – Nie doszło jeszcze do sytuacji, w której inwestorzy kupują akcje bez opamiętania. Do tej pory rynek doceniał silne fundamentalnie spółki, które ostatnio mogły się pochwalić dobrymi wynikami. Wyceny wielu z nich są jednak w dalszym ciągu niskie – uważa Marek Buczak z Quercus TFI.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy