Maleje znaczenie giełd latynoamerykańskich

Giełdy w krajach Ameryki Łacińskiej stają się coraz mniej atrakcyjnym miejscem dla inwestorów. Parkiety w takich miastach, jak Meksyk czy Sao Paulo znacznie straciły na znaczeniu, ponieważ inwestorzy wolą inwestować w ADR-y latynoamerykańskich spółek, których coraz więcej pojawia się na giełdzie nowojorskiej. W większości przypadków Wall Street gwarantuje większą płynność tych papierów, przy niższych prowizjach oraz dobrze rozwiniętych amerykańskich standardach rachunkowości.Obecnie na parkiecie nowojorskim notowanych jest 106 ADR-ów spółek z Ameryki Łacińskiej, wśród których znajdują się największe banki, koncerny przemysłowe, przedsiębiorstwa użyteczności publicznej oraz potentaci branży detalicznej. Wartość obrotów papierami latynoamerykańskimi w Nowym Jorku wyniosła w ubiegłym roku 157 mld USD, wobec 72 mld USD w 1995 r. - Nie dziwi mnie, że inwestorzy wybierają Nowy Jork, ponieważ mogą kupić ADR-y na znacznie bardziej rozwiniętym i przejrzystym rynku - powiedział dziennikowi "The Wall Street Journal" Eduardo Cabrera, analityk latynoamerykańskich rynków akcji w Merrill Lynch.W ciągu ostatniego roku zanotowano drastyczny spadek obrotów na parkietach w Ameryce Środkowej i Południowej. Analitycy obwiniają za to przede wszystkim zagranicznych inwestorów portfelowych (fundusze inwestycyjne), którzy wycofują się z tego regionu. Na przykład, według AMG Data Services, amerykańskie fundusze działające w tamtym regionie posiadają w zarządzaniu środki w wysokości 1,6 mld USD, podczas gdy jeszcze przed dwoma laty wielkość ta sięgała 5,5 mld USD. Z kolei fundusze działające na emerging markets, które zwykle część swoich aktywów lokują w Ameryce Łacińskiej, posiadają tam obecnie środki w zarządzaniu w wysokości 25,9 mld USD, wobec 38,3 mld USD w październiku 1997 r.Latynoamerykańskim giełdom brakuje też wsparcia ze strony miejscowych inwestorów. Reforma systemu ubezpieczeń społecznych, która zaowocowała pojawieniem się funduszy emerytalnych, nie przyniosła poprawy sytuacji. W niektórych krajach instytucje te nie mają zezwolenia na inwestowanie w akcje, w innych zaś fundusze emerytalne preferują giełdy zagraniczne. Jeszcze cztery lata temu fundusze emerytalne nie lokowały środków za granicą, a na lokalnym rynku 30% aktywów inwestowały w akcje. Obecnie mają 14% aktywów na parkietach zagranicznych, a tylko 12% na lokalnej giełdzie.Z kolei meksykańskie ministerstwo finansów ostrzega, że maleje w tym kraju liczba rachunków w biurach maklerskich. Od czasu dewaluacji peso w 1995 r. jest ich o 15% mniej. Tymczasem oddziały amerykańskich banków inwestycyjnych zachęcają zwykle swoich klientów do inwestowania w USA.

Ł.K.